Zbigniew Wodecki with Mitch And Mitch Orchestra and Choir

1976: A Space Odyssey

LAdo ABC 2015-05-15
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Świat zna wiele przypadków artystów, którzy za życia niedocenieni, umarli w zapomnieniu i ubóstwie. Los na szczęście tak brutalnie nie obszedł się ze Zbigniewem Wodeckim, chociaż jego album z 1976, zatytułowany po prostu imieniem i nazwiskiem popularnego wokalisty i skrzypka, przeszedł praktycznie bez echa. To niepowodzenie nie przeszkodziło mu zostać jedną z największych gwiazd polskiej estrady. 

A wracając do samego debiutanckiego krążka – drugie życie tknęli weń Mitch And Mitch, namawiając Wodeckiego do nagrania go na nowo, jako "1976: A Space Odyssey". W sukurs przyszli muzycy Polskiej Orkiestry Radiowej, którzy wzięli udział w nagraniach i w ten oto sposób otrzymaliśmy arcydzieło, które nareszcie wejdzie zapewne do klasyki – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. 

W stosunku do oryginału na nowej wersji albumu pojawiły się dwie dodatkowe kompozycje: „Opowiadaj Mi Tak” i „Minha Teimosia, Uma Arma Pra Te Conquistar” oraz repryza „Panien Mego Dziadka” (z niezwykle żartobliwym wtrąceniem Wodeckiego), które doskonale uzupełniają całość. 

„Odyseja” to muzyka z najwyższej półki - zgrabne połączenie bossanovy, samby i jazzu. Od pierwszego utworu płyta urzeka. Tak tekstami, jak i harmonią jaka z niej płynie. To brzmi niezwykle baśniowo - nagle czas staje w miejscu, przestajemy się spieszyć, a zza chmur nieśmiało zaczyna wyglądać słońce. Zasadniczo trudno tutaj znaleźć jakiś słaby fragment, chociaż ja muszę wyróżnić: „Rzuć Wszystko To Co Złe”(swoją pogodnością i nutą optymizmu przypomina mi utwór AIR „Ce Matin La”), „Wieczór Już” (za solo skrzypiec połączone ze świetnym chórkiem), „Panny Mego Dziadka” (za genialne wersy) oraz te brazylijskie dźwięki z „Minha Teimosia, Uma Arma Pra Te Conquistar” (które wniosły jeszcze więcej ciepła do tego repertuaru). Wielką robotę robi także publika zgromadzona w warszawskim Studio im. Witolda Lutosławskiego – jej reakcje w postaci oklasków i spontanicznych okrzyków dodają klimatu. 

"1976: A Space Odyssey" to pozycja absolutnie obowiązkowa w płytotekach fanów dobrej muzyki – myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie – tak fani klasyki, jak i zdeklarowani sympatycy rocka. Nie sposób przejść obok tego wydawnictwa obojętnie. 

Największą zasługą składu Mitch And Mitch jest fakt, Ĺźe odczarowali nieco Wodeckiego jako jurora z talent show oraz piosenkarza od „Pszczółki Mai” czy teĹź „Chałupy Welcome To”. Dziś, dzięki „Odysei”, artysta ma okazję przypomnieć, Ĺźe świetnie odnajduje się nie tylko w muzyce pop, ale takĹźe w ambitniejszych klimatach.Â