Nie spodziewaĹem siÄ, Ĺźe Coldplay tak szybko wydadzÄ kolejnÄ pĹytÄ - pĂłĹtora roku po premierze przepiÄknego âGhost Storiesâ, ukazaĹ siÄ siĂłdmy juĹź album BrytyjczykĂłw - âA Head Full Of Dreamsâ. Po poprzednim krÄ Ĺźku myĹlaĹem, Ĺźe Chris Martin i spĂłĹka na dĹuĹźej (po fatalnych âViva La Vida Or Death And All His Friendsâ oraz âMylo Xylotoâ) wrĂłcili na wĹaĹciwe tory i bÄdÄ nas raczyÄ Ĺwietnymi, intymnymi, a czasem nawet przebojowymi kompozycjami. O tym, Ĺźe tak nie bÄdzie przekonaĹem siÄ zaraz po usĹyszeniu pierwszego singla âAdventure Of A Lifetimeâ.Â
Album otwiera tytuĹowy âA Head Full Of Dreamsâ. To taki typowo stadionowy, doĹÄ optymistyczny kawaĹek, od ktĂłrego teraz zapewne bÄdÄ
zaczynaÄ siÄ wszystkie koncerty kwartetu. Podobnie jest w przypadku nastÄpnego na krÄ
Ĺźku âBirdsâ. Po jazgotliwym i mÄczÄ
cym âHymn For The Weekendâ (z udziaĹem Beyonce) przychodzi czas na balladÄ âEverglowâ z wyjÄ
tkowo zawodzÄ
cym Chrisem Martinem w roli gĹĂłwnej. Dalej mamy singlowy âAdventure Of A Lifetimeâ, ktĂłry na siĹÄ wybiorÄ jako najbardziej charakterystyczny utwĂłr na pĹycie. Funkowy rytm w poĹÄ
czeniu z brzmieniem gitar sprawia, Ĺźe mamy wraĹźenie muzycznej wycieczki do dalekich Indii.Â
Druga czÄĹÄ âA Head Full Of Dreamsâ stoi, jak to u Coldplay bywa, pod znakiem spokojniejszych piosenek. SpoĹrĂłd nich wyróşniĹbym âKaleidoscopeâ. Fortepianowe tĹo stanowi podkĹad dla homilii zamordowanego w czerwcu amerykaĹskiego pastora Clementa C. Pinckneya.Â
Najnowszy album Coldplay jest moim zdaniem najsĹabszÄ
ich pĹytÄ
w dotychczasowej dyskografii. Panowie juĹź kompletnie zapomnieli o swoich korzeniach, ktĂłre siÄgaĹy okoĹoalternatywno - rockowych klimatĂłw. âA Head Full Of Dreamsâ to takie miaĹkie popowe granie. Nawet po kilkukrotnym przesĹuchaniu albumu nie potrafiÄ znaleĹşÄ w nim niczego godnego uwagi. Co gorsza ani Ĺźadna piosenka, melodia czy choÄby krĂłtki motyw nie zapadĹy mi w pamiÄÄ. A to jak do tej pory mi siÄ nie zdarzyĹo, poniewaĹź czy mi siÄ to podobaĹo czy nie, to takie numery jak: âViolet Hillâ, âViva La Vidaâ, âParadiseâ czy teĹź âPrincess Of Chinaâ najzwyczajniej w Ĺwiecie chodziĹy za mnÄ
kilka dni i mimowolnie je sobie pod nosem podĹpiewywaĹem, chociaĹź nie za bardzo je sobie ceniÄ.Â
Niestety, ale âA Head Full Of Dreamsâ doĹÄ
czy do pĹyt, po ktĂłre siÄgam rzadko lub wcale. Moje oczekiwania w stosunku do Coldplay sÄ
znacznie wiÄksze. A tutaj nie doĹÄ, Ĺźe nie ma ani pasji, ani uczuÄ w tych piosenkach to brakuje nawet jednego wielkiego hitu. W sumie ciÄĹźko ich oskarĹźyÄ, Ĺźe prĂłbujÄ
siÄ przypodobaÄ popowemu, masowemu odbiorcy. Nie mogÄ zrozumieÄ dla kogo oni nagrali ten album - dla starych fanĂłw na pewno nie. I nikogo teĹź raczej dziÄki niemu nie zdobÄdÄ
.Â