W ostatnich miesiÄ cach twĂłrczoĹÄ BronisĹawy Wajs, znanej jako Papusza przeĹźywa prawdziwy renesans. Nie doĹÄ, Ĺźe ukazaĹ siÄ film biograficzny o niej, z JowitÄ Budnik w roli gĹĂłwnej, to Polskie Radio postanowiĹo wydaÄ album z poematem symfonicznym do jej wierszy, przygotowanym bez maĹa 20 lat temu przez Jana Kantego PawluĹkiewicza. Jest to zarazem druga czÄĹÄ antologii tego autora. Nosi tytuĹ âHarfy Papuszyâ.
âHarfy Papuszyâ to nie jest pĹyta dla kaĹźdego. Jest to doĹÄ wysublimowany rodzaj sztuki, stworzony dla ludzi, ktĂłrzy kochajÄ
muzykÄ klasycznÄ
i oratoryjnÄ
(przez co potrafiÄ
wyczuÄ niektĂłre smaczki) lub uwielbiajÄ
poezjÄ BronisĹawy Wajs. Dla tych ostatnich muzyka bÄdzie rozwiniÄciem wierszy i przeniesie sĹuchaczy w inny wymiar twĂłrczoĹci Papuszy. DĹşwiÄki bowiem nie sÄ
jedynie tĹem dla lirykĂłw, ale takĹźe podkreĹlajÄ
znaczenie sĹĂłw i dodajÄ
ekspresji. To pozwala wyczuÄ 'cygaĹskoĹÄ' poezji: przeciÄtny Polak czyta PapuszÄ po polsku, a teraz z kolei sĹuchamy tych tekstĂłw po romsku i w iĹcie romskiej stylizacji. JeĹli ktoĹ zna ten jÄzyk z pewnoĹciÄ
przeniesie siÄ w Ĺwiat CyganĂłw. Wiele z tych pieĹni jest wzruszajÄ
cych, niemal mistycznych.
âHarfy Papuszyâ to dzieĹo monumentalne. Mamy tutaj caĹÄ
orkiestrÄ symfonicznÄ
, jak rĂłwnieĹź chĂłr, solistĂłw, perkusjÄ, cymbaĹy, trÄ
by, akordeon czy teĹź tytuĹowe harfy. Jest to muzyka stylizowana na romskÄ
, a jej melodyka opiera siÄ na skali cygaĹskiej. Zwraca uwagÄ rytmika, zwĹaszcza w szybszych utworach â czÄsto mamy do czynienia z zestawieniem metrum 3+2+2, co daje efekt pewnej nieregularnoĹci i ilustracyjnoĹci (tak jak choÄby w âJadÄ
Cyganieâ). Ponadto Jan Kanty PawluĹkiewicz powoĹuje siÄ na tradycyjne Ĺrodki techniki kompozytorskiej â sĹyszymy tutaj czÄste wstawki chĂłru â co przypomina nam niejedno znane oratorium czy misterium. Przywodzi to takĹźe na myĹl antyczne tragedie greckie, gdzie wĹaĹnie chĂłr komentowaĹ akcjÄ â tak i tu oplata on Ĺpiewy i recytatywy solistĂłw, potÄgujÄ
c wymiar wypowiedzianych sĹĂłw. Co wiÄcej, w muzyce PawluĹkiewicza nie brakuje odwoĹaĹ do polskiej szkoĹy kompozytorskiej (na przykĹad w âZa Nami JadÄ
âkompozytor uĹźywa dysonansĂłw w sposĂłb znany nam z dzieĹ GĂłreckiego czy Kilara). Z kolei w âPatrzÄ Tu i Tamâ sĹyszymy jazzujÄ
cy fortepian, ktĂłry brzmi jak u Ravela. ZakoĹczenie caĹego poematu ma bardzo smutny wydĹşwiÄk. Brzmienie nieco rozstrojonej harfy jest niczym motyw beznadziejnoĹci losu. W koĹcu ostatni komentarz chĂłru i finalny gong, ktĂłry w oszaĹamiajÄ
cy sposĂłb pozostawia pustkÄ. PustkÄ prowadzÄ
cÄ
do kontemplacji, a moĹźe nawet do katharsis.Â
To doprawdy zdumiewajÄ
ce, Ĺźe PawluĹkiewicz, nie majÄ
c wyksztaĹcenia kompozytorskiego, potrafiĹ stworzyÄ tak genialne dzieĹo, ktĂłre, co najwaĹźniejsze, nie trÄ
ci kiczem. Szkoda, Ĺźe w Polsce nie promuje siÄ w wiÄkszym stopniu wĹaĹnie jego muzyki, zamiast choÄby Piotra Rubika, ktĂłrego to twĂłrczoĹÄ jest w porĂłwnaniu z dorobkiem wspĂłĹzaĹoĹźyciela Anawy po prostu banalna i tandetna. Tym bardziej naleĹźy doceniÄ Polskie Radio, ktĂłre staje siÄ mecenasem prawdziwej sztuki.