Jan Kanty Pawluśkiewicz

Antologia vol. 7: Consensus

2014-05-19
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Jan Kanty Pawluśkiewicz to człowiek – orkiestra, a właściwie artysta – orkiestra. Z wykształcenia architekt, dał się poznać przede wszystkim jako jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki filmowej i teatralnej, a ostatnio malarz specjalizujący się w technice żel – art. O tym jak mu śpiewa można się przekonać dzięki albumowi „Consensus. Muzyka Taneczna z Wysokich i Całkiem Niskich Sfer”, który ukazał się w maju. 

Na krążku znajdziemy 18 utworów. Pierwsze siedem to typowo pastiszowe numery, dalej jest nieco poważniej, ale też nie do końca. Zresztą sam tytuł wydawnictwa wskazuje, że mamy do czynienia z piosenkami lekkimi i przyjemnymi. Muzykę, a jakże, napisał sam Pawluśkiewicz, autorem słów jest głównie Leszek Moczulski – jego nadworny tekściarz. Za aranżację odpowiada zaś pianista jazzowy Jan Jarczyk.

Pierwsze utwory są wyraźnym nawiązaniem do dwóch okresów: przedwojennego swingu i melodii rozrywkowych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a następne mają klimat typowy dla dokonań Piwnicy Pod Baranami. Album od samego początku zaskakuje. Mistrza Jana kojarzymy głównie jako twórcę muzyki niezwykle uduchowionej, poruszającej zagadnienia egzystencjonalne. A tutaj mamy wesołe piosenki, w których Pawluśkiewicz po cichu, z klasą, nabija się tak z Piotra Szczepanika („Poranek Nad Wigrami”), jak i Karela Gotta („Rajecke Kupele”). 

Pawluśkiewicz udowodnił, że ma rękę do pisania przebojowych kawałków. Ponadto doskonale porusza się między gatunkami i znakomicie oddaje ducha epoki. Gdybym nie wiedział, że takie na przykład „Camerino” nagrano 11 lat temu, pomyślałbym, że stworzono je przed wojną. Podobnie rzecz się ma w przypadku „Jak Kania Dżdżu”. Dzięki „Porankowi Nad Wigrami” czy „Ritmo Carnavale” z kolei przenosimy się do lat sześćdziesiątych. Zwłaszcza ten ostatni numer wprawi nas w doskonały nastrój, a brazylijskie rytmy bijące z tego utworu zachęcą do tańczenia nawet najbardziej opornych. I właśnie te nagrania są moimi absolutnymi faworytami na tej płycie na każdą porę dnia i roku. Co do tych 'piwnicznych' kompozycji, to jednak trzeba po prostu lubić taką muzykę. Ja nie przepadam i obcowanie z „Consensusem” ograniczę do pierwszych piosenek. 

„Consensus” jest siódmą częścią antologii Pawluśkiewicza przygotowanej przez Polskie Radio. Muszę przyznać, że artysta wykazał się nie lada odwagą, aby zademonstrować nam swoje wokalne oblicze. Jakkolwiek warunki głosowe ma dość skromne to uważam, że na pewno wstydu sobie nie narobił. Ale jednak zdecydowanie lepiej wychodzi mu komponowanie, aniżeli śpiewanie.