Bardzo ciÄĹźko recenzuje siÄ wydawnictwa wykonawcĂłw, ktĂłre naleĹźÄ do krÄgu powaĹźanych - bardziej. Blindead to instytucja, ktĂłra kaĹźe nam czekaÄ na kolejnÄ pĹytÄ co najmniej dwa lata i lubi czasem podnieĹÄ sĹuchaczowi ciĹnienie. Ma wĹasny charakter i juĹź dawno temu przestaĹ byÄ âkapelÄ gitarzysty BehemothââŚ
Po bardzo wysoko ocenianym Affliction XXIX II MXMVI i nieco kontrowersyjnym Absence, w nasze rÄce trafia nowy krÄ
Ĺźek.
3 lata przyszĹo nam czekaÄ na nastÄpcÄ Absence z 2013 roku. O ile â poprzedniczka Ascension â zafundowaĹa nam lekkÄ
woltÄ stylistycznÄ
, ktĂłra podzieliĹa dotychczasowych fanĂłw â nowy krÄ
Ĺźek podnosi poprzeczkÄ utrudnieĹ o dwa poziomy.                                                                                 Â
Po pierwsze - zmieniĹ siÄ wokalista â Patryka ZwoliĹskiego zastÄ
piĹ Pior Pieza. Muzyka wychodzi od caĹego zespoĹu â zmiana frontmana jest posuniÄciem ryzykownym. JuĹź na poprzedniej pĹycie pojawiĹy siÄ czyste wokalizy (po czÄĹci w wykonaniu basisty zespoĹu â Mateo Bassoliego), co mogĹo sygnalizowaÄ inne podejĹcie do instrumentu, jakim jest gĹos. Nowy wokalista troszkÄ zalatuje mi Laynem Stanleyem iâŚPatrykeim ZwoliĹskim. Poprzednia pĹyta to porĂłwnania do szwedĂłw z Anathemy (klimatâŚklimatâŚklimatâŚ). Tymczasem Blindead AD 2016 to juĹź zupeĹnie nowa jakoĹÄ, ale o tym później.
Po drugie â zmiana brzmienia. JeĹli szukacie tutaj surowoĹci i ciÄĹźaru Affliction czy tym bardziej Autoscopii â to nie krÄ
Ĺźek dla Was. Brak tu growli/krzyku charakterystycznego dla ZwoliĹskiego. Absence bardzo mocno skrÄcaĹo w stronÄ czystszych wokaliz i szeroko pojÄtego powietrza i przestrzeni w podejĹciu do kompozycji. Czy moĹźna jeszcze bardziej â oczywiĹcie. Mniej przesterowanych gitar â bardziej wyeksponowany gĹos w miksie i ta przestrzeĹ. CaĹoĹÄ jest oblana ambientowym sosem â nie powodujÄ
cym niestrawnoĹci.
Premierowo â na singiel zapowiadajÄ
cy staĹe wydawnictwo â wybrano Hearts. Melodia (jakby to trafnie zapowiedziaĹ wodzirej na weselu), ktĂłra stanowi idealny pomost pomiÄdzy kolejnymi wydawnictwami. Transowe intro, przestrzenny noise na gitarach i nowy gĹos. UtwĂłr rozkrÄca siÄ â budowanie nastroju to juĹź nieodĹÄ
czny element muzykĂłw z TrĂłjmiasta. Co uderza na poczÄ
tku, to wiÄkszy udziaĹ elektroniki w nagraniu w porĂłwnaniu do poprzedniej pĹyty. Pierwsze wraĹźenie - nowy gĹos wydaje siÄ bardzie stabilniejszy od poprzednika, ale brakuje tego solidnego pierdolniÄcia, ktĂłre towarzyszyĹo poprzednio. Solidnego rykniÄciaâŚdostajemy sĹodkie mruczenie, ktĂłre w miarÄ progresu odsĹuchu nie robi siÄ takie natarczywe. NiezĹy numer, ktĂłry bardzo dobrze siÄ rozkrÄca i âŚkoĹczy siÄ. Hunt â kolejny na liĹcie â prosi siÄ o solidny rykâŚMiejscami kojarzy siÄ ze starym dobrym Toolem (z okresu Aenimy). Brzmieniowo â jak na metalowy zespóŠâ powiedziaĹbym Ĺźe zalatuje wrÄcz popowo! WygĹadzone brzmienie â bÄbny schowane (do tej pory solidne zaznaczaĹy swoja obecnoĹÄâŚ), gitar jakby mniej â dominuje wokal i ambientowa elektronika. Horns â to stare dobre Blindead z czasĂłw Affliction â kolega Pieza trafia idealnie w rejestry ZwoliĹskiego. Wypisz wymaluj - odrzut z poprzedniczki w ardziej wymuskanej postaciâŚWasteland zapowiadaĹ siÄ bardzo Floydowo â z czasĂłw Division Bell..i co w tym jest â posĹuchajcie solĂłwki, ktĂłra zaczyna siÄ okoĹo 3 minuty. Pale to najdĹuĹźszy utwĂłr na pĹycie â kojarzÄ
cy siÄ z poprzedniÄ
pĹytÄ
. ZnĂłw elektronika wysuwa siÄ na pierwszy. I to "blajndedowe szaleĹstwo" â mam tu na myĹli galopadÄ bÄbnĂłw i gitar. CoĹ jak za starych dobrych czasĂłwâŚFall â utwĂłr na gĹos i instrumenty elektroniczne. StanowiÄ
cy coĹ na miarÄ wstÄpu do Gone. UtwĂłr spokojniejszy, z przestrzennymi gitarami i jazzujÄ
cÄ
sekcjÄ
rytmicznÄ
cokolwiek to znaczyâŚ). Elektronika w tle plus sekcja rytmiczna i szybujÄ
cy gĹos. CoĹ piÄknego. Ze ĹwiÄcÄ
szukaÄ na poprzednich wydawnictwach takich pereĹek. Po nim nastÄpuje Ascend â wybrany na drugi singiel (cokolwiek o znaczy..). Ambientowy poczÄ
tek Ĺwietnie kreuje mroczny klimat â Bartek Hervy Ĺwietnie rozwinÄ
Ĺ ten element. Na poprzedniczce â jeszcze oszczÄdnie â tutaj w peĹni rozwija skrzydĹa. Akustyczne gitary to rĂłwnieĹź ciekawe nawiÄ
zanie do koncertĂłwki zarejestrowanej w studiu radia GdaĹsk. I dowĂłd na to, Ĺźe moĹźna ciÄĹźko i akustycznie. Kompozycja Ĺwietnie siÄ rozpÄdza, aby w koĹcĂłwce ostatecznie zwolniÄ do poczÄ
tkowego klimatu (Hearts). CaĹoĹÄ koĹczy Hope â elektro-akusyczna kompozycja, ktĂłra urywa siÄ niespodziewanieâŚ
Sumarycznie â to bardzo dobra pĹyta! ZabierajÄ
c siÄ za ten longplay trzeba sobie odpowiedzieÄ na proste pytanie â czy dopuszczam naturalny rozwĂłj i podÄ
Ĺźanie wĹasnÄ
ĹcieĹźkÄ
âŚWszystko to, co moĹźe zagarnÄ
Ä pod siebie etykietka âpost metalâ jest tutaj zawarte â trzeba posĹuchaÄ. PĹyta nagrana na Ĺwiatowym poziomie, z dbaĹoĹciÄ
o kaĹźdy aranĹźacyjny szczegĂłĹ. Fani starszego grania nie znajda tu wiele dla siebie â zniknÄ
Ĺ ciÄĹźar i surowoĹÄ â szala przechyliĹa siÄ na korzyĹÄ wszechobecnego nastroju i przestrzeniâŚz pozostaĹoĹciami ciÄĹźaru. Jest to bardzo dobre rozwiniÄcie Absence. Miks pĹyty â podcina skrzydĹa resztkom ciÄĹźaru, ale caĹoĹÄ i tak siÄ wybroni na koncertach. Bardzo dobre piosenki (sic!), na ktĂłre po prostu potrzeba czasu. ZakĹadajÄ
c, Ĺźe kolejna pĹyta bÄdzie za 3 lata â nie pozostaje nic innego, jak zaczÄ
Ä sĹuchaÄ i daÄ siÄ ponieĹÄ.
Muzyka trudna, ale weselna.