Stanisława Celińska

Atramentowa

Polskie Radio S.A. 2015-05-08
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Stanisławę Celińską na deskach teatralnych i dużym ekranie możemy oglądać od bez mała pół wieku. W ostatnich latach aktorka święci triumfy jednak głównie jako… wokalistka. Gdy wykonała „Atramentową Rumbę” w 2009 roku w Opolu, to z miejsca określoną ją mianem polskiej Cesarii Evory. Może to i przesadzone porównanie, ale zachęciło artystkę do dalszego śpiewania. Potem był koncert w Trójce z udziałem Krystyny Tkacz i Artura Barcisia oraz piosenki o Warszawie, a teraz nadszedł czas na kolejny album zatytułowany po prostu „Atramentowa”. 

Nie ukrywam - lubię śpiewających aktorów, jakkolwiek muszę przyznać, że prawie zawsze są to utwory utrzymane w konwencji piosenki aktorskiej. Niby wszystko w porządku – jak aktor ma coś zaśpiewać, to musi to zrobić tak jak umie – na swoją modłę, aczkolwiek jest to na dłuższą metę dość nudne. I ze Stanisławą Celińską było podobnie, choćby a propos wspomnianego wyżej projektu „Nowa Warszawa”. Dziś jest to piosenkarka z krwi i kości – śpiewa, a nie deklamuje - efekt w postaci „Atramentowej” jest piorunujący. 

Sukces tego albumu ma wielu ojców i matek. Oczywiście wszystko to swoim nazwiskiem firmuje Celińska, ale nie sposób nie wspomnieć o absolutnie fantastycznych tekstach Wojciecha Młynarskiego, Doroty Czupkiewicz, Marcina Sosnowskiego, Jonasza Kofty, Papuszy (w tłumaczeniu Jerzego Ficowskiego), Jacka Korczakowskiego, Kazimierza Szemiotha oraz Kasi Nosowskiej i Muńka Staszczyka. Nie chciałbym wyróżnić żadnego z autorów, ale frontman T.Love przeszedł, według mnie, samego siebie - na taki wiersz – o walce z chorobą alkoholową - mógł sobie pozwolić tylko ktoś kto jest przyjacielem aktorki i do kogo ma ona zaufanie. To jeden z najlepszych numerów na „Atramentowej”. 

Muzycznie płyta jest równie doskonała. W tej warstwie największe zasługi ma Maciej Muraszko, choć swój wkład wnieśli również: Włodzimierz Nahorny, Jerzy Tyszkowski, Hanna Skalska, Jerzy Abratowski, Anna Liv, Francis Blanche, oraz trio z Heya – Nosowska, Marcin Zabrocki i Paweł Krawczyk – na „Atramentowej” mamy kawałek szczecińskiej kapeli „Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan” w przepięknej post – rockowej aranżacji na gitarę, kontrabas, wiolonczelę i fortepian. Zwracam również uwagę na te piosenki, w których wykorzystano akordeon – ten instrument świetnie koresponduje z głosem Celińskiej i idealnie pasuje do tej muzyki. Moim faworytem w gronie tych ‘akordeonowych’ kompozycji jest utwór – „Obfitość” z kolejnym bardzo dobrym, nostalgicznym, ale pogodnym tekstem – tym razem Doroty Czupkiewicz – o przemijaniu. Ponadto znajdziemy tutaj trochę rocka, jazzu, muzyki cygańskiej czy też kubańskiej. Artystka w każdym z tych gatunków umie się odnaleźć, co jest zapewne po części pokłosiem jej wrodzonego talentu i aktorsko - interpretacyjnych doświadczeń. 

„Atramentowa” jest dla mnie sensacją i jedną z najlepszych płyt 2015 roku. „Obfitość” trafiła zaś na listę moich ulubionych, polskich piosenek wszechczasów. Nie przypuszczałem, że Stanisława Celińska umie tak śpiewać. I może faktycznie jest coś w tym porównaniu z Evorą? Obie na pewno poruszają do cna. Tak czy owak Celińska – wokalistka ma we mnie (i myślę, że nie tylko we mnie) wiernego fana!