Komety

Bal nadziei

Thin Man Records 2016-11-04
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

Siła płynąca z korzeni

Bo do swoich korzeni zdecydowanie odwołują się Komety na swoim drugim krążku live. „Bal nadzieiˮ tchnie siłą i prostotą znaną z wcześniejszych płyt. Nawet kawałki z ostatnich dwóch, już bardziej rozbudowanych aranżacyjnie albumów, musiały „pogodzić sięˮ z tym, że Komety na żywo, to przede wszystkim gitarowy czad.

Utwory nowe i nowsze tworzą jedną trzecią setlisty, ale nie przypadkiem otwiera ją finał albumu „Paso Finoˮ. „Duża nieostrożnośćˮ, tym razem jako instrumentalne intro, zapowiada co czeka dalej – mięsistą gitarową intensywność. Słychać to równie dobrze w „Jutrzeˮ, co w „Prywatnym piekleˮ czy „Balu nadzieiˮ.

Choć drugi krążek live Komet to montaż nagrań zarejestrowanych w różnych okolicznościach podczas trasy z 2015 roku, udało się zachować jednolity klimat. Kształtuje go dominujące, alternatywne granie rodem z lat 80. I okazuje się, że formule tej znakomicie odnajduje się tak samo „Hotel Artemisˮ, jak „Namiętność kochankówˮ. Albo kultowy już pastisz w stylu Bielizny „Krzywe nogiˮ. Wokal Lesława jest równie charakterystyczny jak głos dra Janiszewskiego!

Czasem robi się mrocznie, wręcz depresyjnie. Wciąż klaustrofobiczne brzmi wołanie o siebie, w „Za chwilę się uduszęˮ, poczuciem tęsknoty za tym, co minione tchnie „Nie mogę przestać o tobie myślećˮ. To za te dźwięki i teksty Komety pokochali słuchacze. 

Nawet przytłumione brzmienie tej płyty jasno nawiązuje do „estetyki Grundigaˮ – czasów, kiedy nagrywane „na żywoˮ kasety krążyły kopiowane do bólu, ze spłaszczonym w końcu niemożebnie dźwiękiem. Skojarzenia nasuwają się same: Sztywny Pal Azji, Róże Europy, One Milion Bulgarians... Bezlik nawiązań i powiązań, które można by dłuuugo wymieniać… Trochę to może wszystko sentymentalne, takie prostolinijne granie, ale... z drugiej strony… po prostu rewela!