AlunaGeorge

Body Music

Universal Music Polska 2013-07-30
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Debiutancki album londyńskiego duetu AlunaGeorge pojawia się po dwóch latach od ich Youtube'owego debiutu To bezpretensjonalne połączenie wokalu r'n'b z zabawą elektronicznymi grajotkami stanowi wyraźne wyzwanie rzucone obu scenom, napinającym się ostatnio z coraz większym zadęciem na „bardzo poważne”.

W przestrzeni zebranych na „Body Music” nagrań dominuje delikatny, wręcz „dziecinny”, lecz zmysłowy wokal Aluny Francis. Pierwszoplanowy, rozpasany tekstowo, jedwabisty, dyktuje wszystkie melodie. Podpiera go minimalistyczne, elektroniczne plumkanie George'a Reida, który wykorzystuje drobiny dźwięków i sampli rodem z prostych fraz synth-popowych, ale nie tylko. Swobodnie nawiązuje do jazzu, funku i wielu innych gatunków. Dzięki tym pozornie mało znaczące tłom, nie na dyskotekowy hit zakrawa nie tylko znany już szeroko „You Know You Like It”. W kolejce czekają „Lost & Found” – opowieść o będącej w dołku i zdecydowanej na wszystko dziewczynie czy „Superstar”, mający szanse na superhit w kategorii "dedykacja dla niego".

Wszystko na tej płycie sprawia wrażenie dużego luzu. Przy tym wystarczy posłuchać jednego kawałka i już wiadomo czy chce się więcej. Jeśli tak, to warto sięgnąć nawet do wersji poszerzonej, liczącej dziewiętnaście piosenek. Jeśli nie, to już w dawce podstawowej, pięćdziesięciominutowej „Body Music” okaże się po prostu zbyt jednostajna. I ta monotonia, to właściwe jedyny, choć poważny zarzut wobec tego krążka.

Tekst pisane przez Francis kręcą się wokół sprawdzonych tematów damsko-męskich. Śpiewa w nich o staraniach („Your Drums, Your Love”), balansowaniu na krawędzi udawania („Just A Touch”), ulotności uczuć („Kaleidoscope Love”), o tęsknocie („Outlines”) i o kłamstwie podrywu („Attracting Flies”). Sama jawi się czasem jako w pełna nieukojonych pragnień („Body Music"), wyzywająca („Friends To Lovers”), a kiedy indzie pełna wzgardy („Bad Idea”). Coś w sam raz nastolatków dla spragnionych zgłębienia nowo odkrytej czeluści buzujących hormonów. Do tego, bez nadmiernego dramatyzowania (wokal) i zadęcia (muzyka)

Pełnowymiarowy debiut AlunaGeorge idzie nieco pod prąd wyraźnie „dołującej” muzycznie scenie electro-disco. Teksty i słodziutki, dziewczęcy śpiew Aluny to również prowokacja wobec kreowanych tak chętnie na divy, brylujących na scenie pop „kobiet po przejściach”. Na ich tle niezobowiązujące brzmienia londyńczyków przynoszą odrobinę wytchnienia. Coś lekkiego, w sam raz na upalne lato. Albo na nastrojowy wieczór.