Ive Mendes

Bossa Romantica

Sony Music Entertainment 2016-11-18
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

Tęskne powroty

Ive Mendes nie rozpieszcza fanów mnogością płyt. Na trzeci studyjny krążek znów przyszło czekać siedem lat. To czas, kiedy Ive stęskniła się za domem rodzinnym w słonecznej Brazylii. I stąd narodził się album „Bossa Romantica”, na którym wszystkie piosenki sprowadzone zostały do wspólnego, gatunkowego mianownika – bossa novy.

Głęboki, matowy głos Mendes, pobrzękujące nieśmiało w tle marakasy i tętniąca utajoną mocą gitara. A pomiędzy tym wszystkim smyki wypełniające delikatnie przestrzeń. To elementarne składniki wszystkich nagrań tego albumu. Jeśli na to nałożyć jeszcze snujące się leniwie, ale łamiące harmoniczną monotonię brzmienia i rytmy. łatwo zrozumieć, że „Bossa Romantica” nie może tchnąć nudą!

Rozkołysana w rytmie bossa novy Mendes nie zrezygnowała z wycieczek w stronę ulubionego smooth jazzu. Są tu covery zaczerpnięta z innych gatunków. Niekiedy bliższe, jak jazzowe klasyki w rodzju „The Look Of Loveˮ Burta Bacharacha czy meksykańskie bolero „Besame Muchoˮ Consuelo Velázquez. Kiedy indziej dalsze, jak filmowe „Smileˮ Charliego Chaplina, czy wywodzące się z tradycji soulu i R'n'B „You Make Me Feel Brand Newˮ (Bell i Creed). Czasem w tle pobrzmiewa dramat tanga („So in Loveˮ Cole Portera). 

Po względem ekspresji ze znanymi wersjami standardów najbardziej kontrastuje wykonanie przez Mendes „Killing Me Softly With His Songˮ (Fox i Gimbel). Jednakże wszystkie te kawałki charakteryzuje wspólny im liryzm, który stworzył podstawy do ich przearanżowania.

Dzięki temu bogactwu źródeł „Bossa Romantica” nie jest jedynie ani łzawym, ani cukierkowym zbiorem schematycznych ballad. Przypomina niespieszny, trwający ponad godzinę spacer po ciepłej plaży pokrytej szorstkim piaskiem, przesypującym się między palcami. Plaży, która choć upojna, uporczywie atakowana jest szumem tyle łagodnych, co zróżnicowanych dźwiękowych fal. 

W efekcie nowa płyta Ive Mendes płyta urzeka blaskiem i spokojem. Na wskroś przesiąknięta jest Brazylią, duchem tamtejszej muzyki, stylem śpiewania. Sztandarowe dla gatunku „The Girl From Ipanemaˮ Joao Gilberto (obowiązkowa pozycja koncertowa Mendes od wielu lat!) czy „Aquarela Do Brasilˮ Ary'ego Barroso to w tym gronie jedynie głównie przęsła pięknie rozciągniętego międzygatunkowego mostu. Wśród rozmaitości brzmień nie pozwalają zapomnieć, skąd ta cała bossa nova tak naprawdę się wywodzi i dokąd prowadzi.