Kombi

Bursztynowa Kolekcja Empiku: The Very Best Of

MTJ 2015-06-01
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Są takie zmiany personalne w zespołach, w przypadku których jestem kompletnym ortodoksem: nie uznaję Marillionu bez Fisha, a na naszym podwórku Kombi bez Sławomira Łosowskiego. Na to, że grupa wystąpi jeszcze w oryginalnym składzie nie ma już co liczyć (nie tylko z powodu śmierci Jana Pluty), pozostaje więc jedynie posłuchać starych szlagierów, do których twórczość duetu Skawiński – Tkaczyk ma się nijak… Okazją do tego jest kolejna część „Bursztynowej Kolekcji Empiku”, której bohaterami są właśnie gdańszczanie.  

„Bursztynowa Kolekcja Empiku” to 19 kompozycji, które całkiem udanie podsumowują karierę Kombi w złotym okresie istnienia kapeli. Znajdziemy tutaj przeboje z pięciu studyjnych krążków formacji. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć takich numerów jak: „Słodkiego, Miłego Życia”, „Black And White”, „Kochać Cię Za Późno”, „Nasze Randez - Vous”, „Królowie Życia”, „Nietykalni – Skamieniałe Zło”, „Nie Ma Zysku” czy też „Nie Ma Jak Szpan”. To fantastyczny powrót do lat 80-tych, gdy nad Wisłą Kombi byli najlepszą electro – rockową lub jak kto woli synthpopową grupą. 

Na minus tego albumu muszę wskazać to, że kawałek „Przytul Mnie” pojawia się na nim w słabym remixie. A szkoda, bo to jeden z bardziej oryginalnych hitów Kombi. Z piosenek instrumentalnych mamy tutaj tylko „Wspomnienia Z Pleneru” i „Taniec W Słońcu”. Szkoda, że nie starczyło miejsca dla „Bez Ograniczeń”, który jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych motywów muzycznych w naszym kraju, a wszystko to oczywiście za sprawą programu „5 – 10 – 15”, gdzie w czołówce przez wiele lat słuchaliśmy tego kapitalnego utworu o funkowym zabarwieniu. 

Ciężko jest zrobić jednopłytowe wydawnictwo typu składanka z przebojami Kombi – ten zespół zdecydowanie zasługuje na większą kompilację. „Bursztynowa” to taki typowy debeściak z radiowymi numerami, przy czym nie jest to zarzut. Album jest również najlepszym dowodem na to jak wielką różnicę robił Sławomir Łosowski – Skawiński i Tkaczyk nigdy nie osiągną poziomu dawnego Kombi, choćby nawet dopisali sobie do nazwy i z dziesięć literek ‘i’!