Carrion

Carrion - DLA IDEI

MJM Music PL 2014-10-06
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Rock zaangażowany. Tak chyba najkrócej można określić to, co proponuje ponownie na czwartym pełnowymiarowym krążku Carrion. Ostre riffy, zróżnicowany wokal i sięgające tytułowej idei teksty. To mocne strony odświeżonego składu kwintetu z Radomia.

Udało się Carrionowi nagrać płytę, która przyciąga uwagę, skłania do tego, by grać ją nieraz. Niby banał, ale niełatwo to osiągnąć, gdy właśnie zmieniło się klawiszowca i wokalistę. Doświadczenie Darka Wancerza słychać jest nie tylko w rozbudowanych partiach elektronicznych, ale również w spójnych aranżach.

Jeszcze ważniejszą odmianą jest głos nowego wokalisty. Jest on zawsze jest integralną cząstką brzmienia kapeli. Kamil Pietruszewski wniósł sporo nowego. Nie ma jakiegoś jednolitego, wypracowanego stylu. Wyraźnie korzysta z konwencji wielu kolegów, ale nie grzeszy wtórnością. Co więcej do znanych już z wcześniejszych płyt dźwięków instrumentalnych wnosi tyle poweru i emocji, że nagrania te pulsują nowym życiem. I jest to życie pachnące świeżością i zapałem. I w treści bliższe skóry. 

„Dla idei” to płyta nader różnorodna. Przenikliwe, głośne gitary przecinają łagodzące je fale klawiszy, którym ramy nadają aktywne bardzo bębny („Od zła”). Żeby jednak nie popaść w nadmierną rzewność, co spokojniejsze nastroje rozbijają ostre wstawki. w rodzaju intro czy chaotycznej lawiny elektronicznych punktów („Minoderia”). Esencją zderzających się tu kontrastów jest trwające niecałe trzy minuty „Lugum”. 

„Minoderia” to zresztą cezura. Od połowy płyty tematem przewodnim staje się wykrzyczany gniew na świat (sztandarowe „Krótkowzroczne zera”). Teksty pierwszej części oscylują wokół dwojga ludzi, a właściwie bardziej mrocznych i patologicznych stron związku („Dla idei”). Niektóre bywają przekombinowane („Mowa cieni”, „Scheda”). Ale czy na pewno chodzi tu wyłącznie o ludzi? Czy także o relacje z ideą? A może mamy tu do czynienia z concept albumem? Nie jest to do końca jasne i za to, za wieloznaczność, niektórym z tekstów należy się dodatkowy ukłon.

Carrion z nowym głosem gra mocno i wyraziście. Industrialnie, progresywnie, gdzie indziej nawet thrashowo. Zawsze kołacze się po mrocznej stronie jestestwa. Tu czuje się najlepiej - w cieniu samotności i smutku („Eunomia”). A mimo to słychać, że gra z nową radością grania - solidnie i choć może nie do tańca, to z pewnością nie tylko dla idei.