Czarny Pies â nie koĹ
Supergrupy same stawiajÄ
sobie wysoko poprzeczkÄ. Oczekuje siÄ, Ĺźe w tyglu ĹcierajÄ
cych siÄ gwiazd eksploduje supernowa. âCzarny Piesâ dowodzi po raz kolejny, Ĺźe nie jest to aksjomat. Eksperymentalny skĹad bawi siÄ dobrze, ale dokÄ
d zmierza?
Za markÄ
Czarny Pies kryjÄ
siÄ tuzy polskiej sceny bluesowej. Dowodzi nim pomysĹodawca Leszek Winder, a towarzyszÄ
mu w miarÄ moĹźliwoĹci: Jan GaĹach, Irek GĹyk, MichaĹ Kielak, Mirek Rzepa i Krzysztof ĹcieraĹski. I tak panowie krÄ
ĹźÄ
po Polsce juĹź od maja, jammujÄ
c radoĹnie po klubach, a w efekty moĹźna wsĹuchaÄ siÄ na wĹaĹnie wydanym krÄ
Ĺźku nazwanym po prostu âCzarny Pies". Zawiera on szeĹÄ instrumentalnych kawaĹkĂłw zgranych podczas tychĹźe koncertĂłw.
Starter âJacky 2016ËŽ to mocny bluesowy zaczyn. OtwierajÄ cy go duet dowodzÄ cych caĹoĹciÄ gitar, ustÄpuje nagle przed drapieĹźnÄ harmonijkÄ Kielaka. Tempo nie spada, wrÄcz przeciwnie, podkrÄca je âzĹaĹwoaneËŽ tĹo. Potem chwila dla basu, ktĂłremu zwolniÄ nie pozwala bÄbnicy tu akurat delikatniej GĹyk. Z rytmu nie wyĹamujÄ siÄ nawet zawodzÄ ce przenikliwie skrzypce GaĹacha, po ktĂłrych smyczek biega coraz to szybciej i szybciej, wyskakujÄ c ostatecznie przed sekcjÄ rytmicznÄ . Wszytko to spaja dodatkowo w caĹoĹÄ powracajÄ cy co pewien czas temat âna gĹosyËŽ gitar.
Dobry, dynamiczny kawaĹek o zamkniÄtej strukturze, a jednoczeĹnie niepomijajÄ cy Ĺźadnego z muzykĂłw. AĹź szkoda, ze reszta nagraĹ nie zostaĹa skonstruowana podobnie, przynajmniej jeĹli chodzi o spĂłjnoĹÄ.
âBad Homeâ to instrumentalna dysputa, w ktĂłrej ze snujÄ
ca wynurzenia gitarÄ
dialoguje przede wszystkim harmonijka. W funkujÄ
cym âOntarioâ pochody gitarowe przywodzÄ
na myĹl jazzowe poszukiwania z przeĹomu lat 70 i 80. ElektryzujÄ
tutaj skrzypce, ktĂłre w ogĂłle na caĹej pĹycie brzmiÄ
za wszystkich instrumentĂłw najbardziej âodjazdowoËŽ.
W poĹowie krÄ Ĺźka objawia siÄ âThe Number Zeroâ â ponad siedemnastominutowy moloch, ktĂłremu braknie myĹli przewodniej, dlatego nie moĹźna mĂłwiÄ o suicie. To improwizacyjny dryf w kierunku progresywno-jazzowym. DĹuga podróş dla lubiÄ cych instrumentalne zabawy, ale trudno zaĹoĹźyÄ, Ĺźe bÄdzie siÄ do tego fragmentu wracaÄ namiÄtnie, szukajÄ c artystycznego upojenia.
âMajowa Maszynkaâ jest po âThe Number Zeroâ Wielkim Przebudzeniem. PowrĂłt do rasowego bluesa nakrÄcajÄ , napÄdzajÄ ce siÄ wzajemnie gitary. I wreszcie zapowiadajÄ cy pĹytÄ âWitâ. Robi siÄ bardziej drapieĹźnie, rockowo, ale gdy tylko strunowe duety siÄ wycofujÄ , temperatura spada. Szkoda tych nierĂłwnoĹci.
Mistrzowie walczÄ
, bawiÄ
siÄ, poszukujÄ
, a efekt to pĹyta, w ktĂłrÄ
trzeba siÄ wsĹuchaÄ i z niÄ
otrzaskaÄ. Ale nawet bardziej wyrobieni sĹuchacze muszÄ
postawiÄ pytanie: dokÄ
d zmierza Czarny Pies? Przypomina on eksperymentalny statek, ktĂłry raĹşno pomyka przed siebie. Owszem, ma mocnÄ
konstrukcjÄ i sĹychaÄ, Ĺźe zaĹodze daje sporo przyjemnoĹci. O ile jednak silny podmuch idei Windera nadaĹ mu ogĂłlny kierunek, brakuje jasno wytyczonego celu.