Simplefields

Dirt on TV

Polskie Radio 2015-10-23
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Brud łagodny

Uciec od „Zakazanego owocu” ‒ ta myśl przed wszystkim przyświecała Krzysztofowi Antkowiakowi przy nagrywaniu nowej płyty z Marcinem Domuratem. Duet Simplefields na swym albumie „Dirt On TV” spogląda na życie z zupełnie innej strony.

Krążek wypełniają w większości subtelne klubowe, jazzujące dźwięki. Towarzyszą im teksty o zagubieniu  i samotności człowieka w świecie („Dirt On TV”), co może prowadzić do jakby niespodziewanego dramatu („Emily Scatterbrain”). Zresztą wszystkie słowa na tej płycie mają wymiar mocno egzystencjalny. W końcu mają mówić o brudzie, który wylewa się z telewizora. Ale tym samym stoją w zdecydowanym kontraście do spokojnych, swingujących podkładów.

Bo nad całością tego krążka unosi się zdecydowanie klimat smooth jazowy. Na akustyczne w przeważającej mierze granie Antkowiaka (klawisze) i Domurata (gitary) nakładają się smyki,  sample dęciaków czy delikatny beat („Dancing With The Devil”). Do tego dochodzi wyraźnie dojrzalszy niż przed laty wokal Antkowiaka, śpiewającego teksty kolegi spokojnym pozbawionym fajerwerków głosem.

Czasem słychać w tym ambicję odtworzenia klimatu evergreenowych hitów Sinatry czy Bennetta („Lullaby Waltz”). Klimatem horroru rodem z Hammera wyróżnia się „Flashing Flights”. Jednak tak naprawdę braknie kawałka, na który jednoznacznie można by postawic jako na potencjalny hit.

Kompetycje wypełniające „Dirt On TV” inspirowane były starymi filmami. Pewnie dlatego tytułowy kawałek brzmi jak temat z któregoś z obrazów Quentina Tarantino. Wnikliwi słuchacze dopatrzą się także innych zawoalowanych odniesień. Będą one jednak oczywiste raczej wyłącznie dla filmowych erudytów.

Simplefields nagrali płytę dla lubiących muzykę spokojną, w klimacie lekkiego (muzycznie) i zaangażowanego (tekstowo) jazzu. Jak zapewnia Antkowiak ‒ zmierzającą w stronę, w którą sami muzycy chcą podążać. Braknie jej niestety różnorodności. Słychać solidne muzyczne rzemiosło, ale bez pazuru i przebłysku. No, ale cóż, choć Krzyś był niegdyś na polskim rynku wielką marką, Krzysztof zaczyna właściwie obecnie wszystko od początku. A początki, wiadomo, bywają trudne.