EMP Presistence Tour 2017
- 21 January, 2017
- PS
Ach, co to byĹ za wieczĂłr. W ramach trasy EMP Persistence Tour 2017 uzbieraĹ siÄ doĹÄ pokaĹşny skĹad zespoĹĂłw. Burn, Mizery, Down To Nothing, Municipal Waste, Walls of Jericho, Agnostic Front i Suicidal Tendencies. Jako, Ĺźe line up byĹ doĹÄ bogaty pierwsze koncerty rozpoczÄĹy siÄ juĹź koĹo godziny 17:30, wiÄc siĹÄ rzeczy nie udaĹo mi siÄ uczestniczyÄ we wszystkich. ZdÄ ĹźyĹem na Walls of Jericho i powiem szczerze, Ĺźe juĹź wtedy wiedziaĹem, Ĺźe bÄdzie to "ciÄĹźki" wieczĂłr.
Ruda Candace robiĹa z publicznoĹciÄ to co chciaĹa. Niesamowita agresja, energia to wszystko co charakteryzowaĹo ich wystÄp. Ciekawym zjawiskiem byĹo to, Ĺźe publicznoĹÄ w niezliczonej iloĹci wchodziĹa na scenÄ aby za chwilÄ rzuciÄ siÄ z niej w zgromadzony pod scenÄ tĹum. Niby wszystko fajnie ale byĹo juĹź tego za duĹźo. Fakt, faktem Ĺźadna znana mi firma ochroniarska nie daĹaby rady tej ogĂłlnej furii.
Chwila odpoczynku, ale tylko pozornie bo na scenie zawitali weterani z Agnostic Front. ZaczÄli od "The Eliminator" i juĹź wtedy wiedziaĹem, Ĺźe bÄdzie powtĂłrka wariactwa z Walls of Jericho. Scena ponownie staĹa siÄ polem do popisu dla publicznoĹci, co jak byĹo widaÄ podobaĹo siÄ zespoĹowi, ktĂłry wrÄcz zachÄcaĹ do tego aby wskoczyÄ na scenÄ i zrobiÄ niezĹe zamieszanie. Ĺwietnie wypadĹy utwory z ostatniej pĹyty The American Dream Died "Old New York" czy "Police Violence". Nie obyĹo siÄ bez coveru "Crucified" z repertuaru Iron Cross. Koncert zakoĹczyli kolejnym coverem tym razem ze stajni The Ramones "Blitzkrieg Bop"
Kolejna krĂłtka przerwa, na scenie przewijajÄ siÄ techniczni Suicidal Tendencies i Agnostic Front. StrojÄ gitary, rozkĹadajÄ zestaw perkusyjny....wĹaĹnie, perkusja. SkĹadaniem bÄbnĂłw zajmowaĹ siÄ nie kto inny jak Dave Lombardo, tak, tak to ten sam Dave co przez lata powodowaĹ zawrĂłt gĹowy fanĂłw Slayera na caĹym Ĺwiecie. Powiem szczerze, Ĺźe wyglÄ daĹo to dziwnie i czuĹem siÄ trochÄ zdegustowany, Ĺźe taka legenda musi sama skĹadaÄ swĂłj set.Â
Zostawmy przemyĹlenia na boku bo oto na scenie pojawia siÄ prawdziwa legenda z Kalifornii. Mike Muir, jako jedyny czĹonek z oryginalnego skĹadu poskĹadaĹ doĹÄ ciekawy zespĂłĹ, w ktĂłrym gra m.in. wspomniany wczeĹniej Lombardo. ZaczÄli od "You can't Bring Me Down" i "War Inside My Head" ktĂłre wypadĹy Ĺrednio i kwadratowo, nawet Dave moim zdaniem nie pokazaĹ swoich umiejÄtnoĹci. Na szczÄĹcie to wszytsko zmieniĹo siÄ podczas "Clap Like Ozzy" i reszta zaczÄĹa graÄ i brzmieÄ tak jak naleĹźy. KontynuujÄ c tradycjÄ zapraszania publicznoĹci na scenÄ, Mike zaprosiĹ na scenÄ kilkadziesiÄ t osĂłb, ktĂłre szczelnie zakryĹo grajÄ cych muzykĂłw, a wszystko to byĹo przy dĹşwiÄkach "Possessed".Â
CaĹoĹÄ wypadĹa bardzo dobrze, ale niestety nie mam porĂłwnania do poprzedniego ich wystÄpu w Progresji. Wiem, Ĺźe po odsĹuchaniu trzech zespoĹĂłw tego wieczoru nie mogĹem spaÄ caĹÄ noc a rano pojawiĹ siÄ pozytywny bĂłl gĹowy. Tak, to oznaka udanego koncertu!