A rzeki pĹynÄ bez sĹĂłw
JeĹli kogoĹ jeszcze zastanawia fenomen Riverside, to wĹaĹnie otrzymaĹ skondensowane jego wyjaĹnienie. Nic nie obnaĹźa bowiem moĹźliwoĹci kapeli tak bardzo Jak pozbawione przykrywki wokalu rozbudowane partie instrumentalne. A dwie pĹyty takich partii to i wyczyn, i wielka odwaga. Tym bardziej, Ĺźe âEye of the Soundscapeâ jest po czÄĹci skĹadankÄ
utworĂłw juĹź publikowanych, gĹĂłwnie jednak jako dodatki do podstawowych pĹyt. Dlatego w takim zestawieniu i zagÄszczeniu mogÄ
zaskakiwaÄ.
CD 1 zawiera cztery rozbudowane kompozycje rozdzielone cezurÄ znacznie krĂłtszego, lecz pulsujÄ cego Ĺźywszym rytmem premierowego âShineâ. NastrĂłj caĹoĹci longplaya dyktuje jednak wprowadzenie â piÄkne, transowe i rĂłwnieĹź premierowe âWhere the River Flowsâ. Pozbawione agresywnego rytmu, zapowiada przechadzkÄ poĹrĂłd budowanych na elektronice, rozlegĹych, muzycznych rĂłwnin. Wiadomo z gĂłry, Ĺźe bÄdÄ to spacery instrumentalne, lecz nie pozbawione zupeĹnie wokalu, ktĂłry gdzieniegdzie przewija siÄ jako instrument, oczywiĹcie.Â
Instrumentalnie, nie znaczy nudno. OdĹwieĹźone âRapid Eye Movementâ swego czasu (w 2007 roku) stanowiĹ w gruncie rzeczy zajawkÄ kierunku obranego przez zespóŠobecnie na âEye of the Soundscapeâ. Czuje siÄ w tym kawaĹku wiÄkszy ciÄĹźar, pojawiajÄ lubiane przez Riverside harmoniczne zawiechy. Osnuty na elektronice, obrasta innymi instrumentami, wĹrĂłd ktĂłrych najmocniej przemawiajÄ gitary. To kawaĹek zwiastujÄ cy nowe, ale zarazem najbliĹźszy progresywnemu obliczu zespoĹu.
Dwie czÄĹci âNight Sessionâ dowodzÄ , iĹź poszukiwania nie muszÄ oznaczaÄ wycieczek w obszary brzmieĹ dziwnych. W progresywnym âPart Oneâ na basowym rytmie wyrastajÄ kolejne warstwy instrumentĂłw. Za to w âPart Twoâ nie ma nic z kontynuacji. IntrygujÄ cy saksofon Marcina OdyĹca rzuca nas nagle zupeĹnie w odmienny klimat soft jazzowego klubu.
CD 2 przynosi osiem kawaĹkĂłw, bardziej do siebie zbliĹźonych, zdominowanych juĹź ostatecznie przez ambientowÄ elektronikÄ. NiektĂłre ocierajÄ siÄ wrÄcz o muzykÄ mechanicznÄ (premierowe âSleepwalkersâ i âMachinesâ), inne stanowiÄ przelot przez maĹe harmonie fantazyjne porozrzucane w elektronicznej chmurze (âHeavenlandâ).Â
Dopiero w poĹowie gĹĂłwnym narzÄdziem wykuwania kolejnego krajobrazu stajÄ siÄ gitary Piotra GrudziĹskiego (âReturnâ). Tyle, Ĺźe tylko na chwilÄ. bo nastÄpnego âAetherâ nie powstydziĹyby pierwszoligowi elektroniczni klasycy.
Ciekawie wyglÄ da koda tego albumu. Najpierw âPromiseâ, krĂłciuteĹki przerywnik akustycznej gitary, a potem znĂłw dĹuuugaĹny i premierowy âEye of the Soundscapeâ. WyĹaniajÄ cy siÄ powoli z âbulionu pierwotnegoâ zbieranych mozolnie dĹşwiÄkĂłw przestrzenna panorama, nie stanowi dla pĹyty Ĺźadnego resume, zwieĹczenia czy wstrzÄ su. Jest po prostu integralnÄ czÄĹciÄ podróşy po muzycznych bezkresach, ktĂłrÄ odbywaÄ moĹźna nieskoĹczenie wiele razy, czerpiÄ c z tego oĹźywczÄ przyjemnoĹÄ.
âEye of the Soundscapeâ ma w sobie fantastyczny flow. Przy takim rozsianiu, zwĹaszcza w czasie, dreszczem napawa przenikajÄ cy caĹoĹÄ nastrĂłj niepokoju. PowstaĹa wizytĂłwka wszechstronnoĹci i udanych poszukiwaĹ, ktĂłrym ponowny miks nadaĹ zdumiewajÄ cÄ spĂłjnoĹÄ/ Potwiedza ona jedynie konsekwencjÄ, z jakÄ Riverside podÄ Ĺźa wĹasnÄ drogÄ .
ChoÄ, w dwĂłch trzecich, setlista tych krÄ ĹźkĂłw byĹa juĹź znana najzagorzalszym fanom, powstaĹ album potrzebny. Nasuwa bowiem refleksjÄ, czy sĹusznie o Riverside mĂłwi siÄ jako o kapeli prog rockowej? RĂłwnie duĹźo sĹychaÄ na âEye of the Soundscapeâ ducha krautrocka, industrialu czy space rocka. A wspĂłlnym mianownikiem jest elektronika â nie taka techno-nowoczesna, ale tradycyjna, choÄ wsparta nienachalnym bitem.Â
âEye of the Soundscapeâ staĹ siÄ takĹźe trochÄ przypadkiem hoĹdem dla nagle zmarĹego w tym roku Piotra GrudziĹskiego. UczestniczyĹ on we wszystkich zgromadzonych tu nagraniach. Tym samym zespóŠpostawiĹ kropkÄ i zakoĹczyĹ pewien etap swojego istnienia. A wydana z tej okazji pĹyta uzmysĹawia, jak bardzo byĹ on niezwykĹy. Cokolwiek przyniesie przyszĹoĹÄ.