Sophie Ellis - Bextor

Familia

Sony Music Polska 2016-09-09
Autor: Karolina Prusiel
Ocena:

2 września 2016 roku znana brytyjska piosenkarka Sophie Ellis-Bextor wydała swój szósty studyjny album zatytułowany „Familia”. Artystka tą płytą pokazała swoją zupełnie inną twarz. Wszyscy bowiem przecież podrygiwaliśmy na dyskotekach do jej przeboju „Murder on the dancefloor”. Tym razem Ellis-Bextor prezentuje słuchaczom swoją bardziej liryczną stronę. Mimo to jednak do kilku z utworów śmiało można potupać nóżką. Pewnie, dlaczego nie!

Dużym minusem „Familii” jest to, że spora część utworów (z wielkim żalem muszę to napisać) zupełnie nie zapada w pamięć. Blado wypadają zwłaszcza piosenki spokojniejsze, niemalże balladowe. Na przykład „Unrequited” ma duży potencjał, skumulowany w doborze instrumentów (wyraźnie zaznaczone smyczki, interesujące bębny). Jednakże melodyka jest tak przewidywalna i, przede wszystkim, powtarzalna, że nic nie jest w stanie mnie tam zaskoczyć. Nie rozumiem także wyboru „Crystallise” na drugi singiel. W moim przekonaniu ginie on w tłumie. Nie jest na tyle charakterystyczny, żeby zachęcić słuchacza do kupna płyty. Na jego miejscu bardziej widziałabym zamykający stawkę utwór „Don't shy away”, który w ostatecznym rozrachunku zostawia odbiorcę z pozytywnymi myślami o przesłuchanej płycie, a przy tym idealnie podsumowuje myśli zawarte na krążku Ellis-Bextor. Wyróżniłabym przy tym także balladę „Here comes the rapture” - utwór, w którym piosenkarka wykorzystała ciekawą rytmikę. W pewnym momencie można usłyszeć rytmy rodem z argentyńskiego tanga. Niestety także piosenka ta wymagała wysokich rejestrów wokalnych, w których Bextor chyba nie czuje się zbyt dobrze. Dość nietuzinkową perkusję znajdziemy także w zwrotkach „My puppet heart”. Mimo to niewiele odbiega ona od standardów przeciętnej popowej piosenki.

Dużo lepiej radzą sobie, mniej liczne na tym krążku, piosenki skoczne. Album otwiera dosyć żywa kompozycja zatytułowana „Wild forever”. Za zachęcającą do kiwania palcem w bucie melodią idzie jednak także pełen metafor tekst, mówiący o potrzebie zanurzenia się w miłość. Utworem, który klimatem jest najbardziej zbliżony do dobrze znanego nam „Murder...” z początku lat dwutysięcznych, jest pierwszy singiel z płyty - „Come with us”. To świetna piosenka, która z powodzeniem „odnalazłby” swoje miejsce na imprezie tanecznej. Nawiasem mówiąc, ten właśnie utwór wskazałabym jako numer jeden z „Familii”. Myślę, że ma ona szansę powalczyć w przeróżnych tegorocznych zestawieniach.

Uważam, że „Familii” warto spróbować. I dotyczy to nie tylko fanów Brytyjki, lecz także wszystkich, którzy z sentymentem wspominają początek lat 2000. Bardzo miło było znów usłyszeć ten ciepły głos piosenkarki. Pomimo pięknych momentów w utworach bardziej lirycznych, dowiedziałam się, że wolę jednak Ellis-Bextor w piosenkach żywszych. A może to po prostu kwestia przyzwyczajenia i pozytywnych konotacji?