Anthrax

For All Kings

Nuclear Blast/Mystic Production 2016-02-26
Autor: Mariusz Niciński
Ocena:

Na rynku ukazała się właśnie najnowsza płyta nowojorskiego Anthraxu. „For All Kings” jest jedenastym studyjnym krążkiem w historii zespołu i jednocześnie drugim po powrocie w szeregi „Wąglika” wokalisty Joeya Belladonny. Muzycy w przedpremierowych wywiadach zapowiadali powrót do klasycznego thrashowego grania i jeden z najlepszych materiałów w swojej karierze. Czy ich optymizm podzielą recenzenci i fani zespołu?

Jeżeli chodzi o zmiany produkcyjno-kadrowe, to zaszły takowe dwie. Pierwszym poważnym czynnikiem, który miał wpływ na jakość materiału, była obecność Belladonny, który brał czynny udział w całym procesie powstawania płyty. Przy poprzednim krążku– wydanym w 2011 roku „Worship Music” – wyglądało to tak, że zespół miał już wcześniej gotowy materiał, a Joey dołączył do kolegów przed samym nagraniem. Drugą sprawą jest zmiana gitarzysty. Roba Caggiano - który brał udział przy nagrywaniu płyt „We’ve Come For You All” i „Worship Music” – zastąpił Jon Donais znany wcześniej z Shadows Fall. Jon – podobnie jak Belladonna przy poprzedniej płycie – nie brał udziału w komponowaniu utworów, ale miał swój niewątpliwy udział przy rejestracji krążka. Nad studyjną produkcją „For All Kings” czuwał Jay Ruston, znany ze współpracy m.in. z Megadeth i Lamb Of God.

Co do samej muzyki, to mamy tu do czynienia z dość klasycznym – i często przebojowym – thrash metalowym graniem z mocnymi wpływami heavy. Wydawca zapowiadał jeszcze przed premierą, że płyta ta będzie reminiscencją krążka „State Of Euphoria” z 1988 roku. I rzeczywiście, dość mocno czuć ducha przełomu lat 80-tych i 90-tych. W utworze tytułowym, a także w „Monster At The End” i „All Of Them Thieves” bardzo fajnie zagrało połączenie ciężaru z melodiami i nośnym wokalem. Dość ciekawie wypadają rozbudowane utwory: „Blood Eagle Wings” i „Breathing Lightning” – ze spokojnymi fragmentami z czystymi gitarami. Zauważalny jest kunszt i wirtuozeria Donaisa, który wnosi swoją grą nową jakość do zespołu. W takich utworach jak: „You Gotta Believe”, „Blood Eagle Wings” czy „Monster At The End” jego solówki idealnie uzupełniają się z oszczędną grą Scotta Iana. Zdecydowanie najsłabiej wypada końcówka płyty. Kawałki „Defend/Avenge”, „This Battle Chose Us” i „Zero Tolerance” sprawiają wrażenie dodanych na siłę, przez co płyta pod koniec trochę się dłuży. Gdyby zespół zmienił zakończenie i pozbył się 2-3 ostatnich utworów, to całość brzmiała by zdecydowanie lepiej.

Kwestia wokalu… Większość fanów jest pewnie szczęśliwa, że mikrofon znów dzierży Belladonna. Ja osobiście należę do mniejszości, która wolała Anthrax z Johnem Bushem i byłem bardzo rozczarowany faktem, że na warszawskim koncercie „Wielkiej Czwórki” zespół wystąpił z Joeyem. Na „All For Kings” Belladonna raczej daje radę, choć jego maniera może czasem irytować.

Głównym autorem tekstów na płycie jest Scott Ian. Przyznaje on w wywiadach, że inspirowały go aktualne wydarzenia na świecie. Wiele tekstów opowiada o pokonywaniu strachu przed bliźnimi i o życiu pełnią życia każdego dnia. Wg Scotta, jeżeli „All For Kings” przewodzi jakieś motto, to brzmi ono „żyjcie własnym życiem”. Utwory „Zero Tolerance” i „Evil Twin” dotyczą terroryzmu. Tekst tego drugiego został zainspirowany ubiegłoroczną masakrą w redakcji francuskiego pisma „Charlie Hebdo”.

Można stwierdzić, że Anthrax nagrał bardzo solidny, ale jednak średni album. Raczej brak tu muzycznych fajerwerków, które zapadną na dłużej w pamięci. Jest to bardziej dopieszczona kontynuacja poprzedniego krążka „Worship Music”, zmiksowana z duchem grania lat 80-tych i 90-tych. Całość – raczej dla fanów zespołu lubujących się w takim graniu i w stylu zespołu.