Pharell Williams

G I R L

2014-03-04
Autor: Michał Balcer
Ocena:

No cóż – nie będzie niczego odkrywczego w stwierdzeniu, że jeżeli za swoją solową płytę bierze się facet, który maczał palce w dwóch największych hitach 2013 roku: „Get Lucky” i„Blurred Lines”, to otrzymamy kolejny zestaw piosenek, które powinny przez następne kilka miesięcy okupować radiowe listy przebojów na całym świecie. Kim jest ów facet? To oczywiście Pharell Williams, czyli artysta, którego dzisiaj można śmiało określić mianem następcy Michaela Jacksona. 4 marca w sklepach pojawił się drugi album sygnowany jego nazwiskiem, a nosi on tytuł „G I R L”. 

„G I R L” to mieszanka absolutnie najlepszego popu, jakiego słuchaliśmy w ostatnich 35 latach. I tak pobrzmiewa tutaj zarówno echo piosenek wspomnianego wyżej Jacksona, Stevie’go Wondera, a nawet Wham! W kompozycjach znalazło się miejsce dla R'n'B („Lost Queen”, „Come Get It Bae”), soulu („It Girl”) czy też reggae („Know Who You Are”). Jakby tego było mało, to są tutaj nawet smyczki. Imponująca jest liczba artystów, którzy wzięli udział w nagraniu płyty razem z Williamsem. Nie dość, że zaśpiewali z nim choćby Justin Timberlake, Miley Cyrus, JoJo, Alicia Keys, to przysługę zwrócili mu jeszcze panowie z Daft Punk, nie mówiąc juz o Timbalandzie. Absolutny dream – team, ponad podziałami na style i gatunki.

Pierwszym singlem z tego wydawnictwa było „Happy”, jakże osławione przez akcję kręcenia lokalnych teledysków – od Nowego Jorku, przez Paryż, a skończywszy na Szczecinie. Drugim kawałkiem promującym „G I R L” powinien być według mnie falsetowy duet z ex – wokalistą N' Sync „Brand New”. Ot taki utwór – katharsis, po którym każdy poczuje się jak nowonarodzony, lub dosłownie: fabrycznie nowy. Pharell zadecydował jednak inaczej wybierając „Marilyn Monroe”, zaczynające się od orkiestrowej wstawki rozpisanej przez samego Hansa Zimmera! 

Williams zdecydowanie postawił na jakość, a nie ilość: krążek ma zaledwie dziesięć numerów. Ale za to jakich! Ta płyta jest po prostu seksowna. Szkoda, że trwa tak krótko, bo świetnie nadawałaby się w długą podróż. Chociaż - może to jest wydawnictwo przeznaczone dla jazdy miejskiej i w korkach kierowcy będą łagodzić swoje zapędy właśnie słuchając tego albumu? To muzyka, która z miejsca pozwala zapomnieć o troskach, nogi same chcą tańczyć, a na świat patrzymy przez różowe okulary. „G I R L” pojawił się w przededniu wiosny, a z pewnością będzie nam towarzyszył jeszcze w wakacje i podczas sylwestrowych szaleństw. Już w pierwszym kwartale tego roku dostaliśmy płytę, która zdominuje podsumowania za 2014 rok.