Muzyka do najnowszej czÄĹci âGwiezdnych Wojenâ wyczekiwana byĹa niemniej od samego filmu. Producenci przetrzymali premierÄ pĹyty do samego koĹca, czyli do dnia, gdy obraz pojawiĹ siÄ w kinach. PĹyta od razu wzbudziĹa gorÄ
ce dyskusje. Obecnie w prawie dwa miesiÄ
ce po premierze moĹźna przyjrzeÄ siÄ najnowszym kompozycjom Johna Williamsa bardziej na chĹodno.
Zaczyna siÄ wszystko jak naleĹźy, od Ĺwietnie rozpoznawalnego tematu gwiezdnej sagi. Potem teĹź jest dobrze - bardzo âgwiezdnowojennoâ. Kolejne kawaĹki przez blisko osiemdziesiÄ
t minut pĹynÄ
gĹadko. Jednak odciÄte od filmowych obrazĂłw, jako samodzielne kompozycje momentami snujÄ
siÄ trochÄ bez celu. Przy caĹym instrumentalnym rozpasaniu zabrakĹo bowiem w âPrzebudzeniu Mocyâ spoiwa w postaci jednego, przewijajÄ
cego siÄ tematu, charakterystycznego dla tej wĹaĹnie czÄĹci. A przecieĹź wszystkie filmy sagi takie tematy posiadaĹy (âDuel Of Fatesâ czy âAnakin and PadmĂŠâ). Gdy splataĹy siÄ one na dodatek z cytatami z wczeĹniejszych (choÄby âImperial Marchâ), powstawaĹa zgrabna sieÄ emocjonalnej skojarzeĹ. Tu jej zabrakĹo.
Po energetycznym wstÄpie, w ktĂłrym temat gĹĂłwny ĹÄ
czy siÄ z komentarzem do pierwszej, najbardziej dotÄ
d drastycznej sceny sagi (âMain Title and The Attack on the Jakku Villageâ), nastÄpuje seria plastycznych, muzycznych ilustracji. Wszystkie sÄ
bardzo zgrabne, nasycone typowymi dla Williamsa frazami i zmianami tempa. SÄ
tu utwory liryczne (âThe Scavengerâ) i porywajÄ
ce (âFollow Meâ). SÄ
teĹź patetyczne i dramatyczne (âThat Girl with the Staffâ czy âTorn Apartâ). W tym drugim sĹychaÄ jednak dobitnie jak stare Ĺciera siÄ z nowym, ktĂłremu braknie niestety wspĂłĹgrajÄ
cych, zapadajÄ
cych w pamiÄÄ melodii.
Powiew ĹwieĹźoĹci przynosi âI Can Fly Anythingâ. Jednak juĹź âMarch of the Resistanceâ przypomina bardziej eklektyczne kompozycje Howrda Shore'a do âWĹadcy PierĹcieniâ niĹź jego dawny, energetyczny i przejrzysty âImperial Marchâ. To oczywiste, Ĺźe âMarch of the Resistanceâ miaĹ byÄ czymĹ przeciwnym, ale liczba zastosowanych ozdobnikĂłw sprawia, Ĺźe maĹo kto po jego przesĹuchaniu potrafi (chciaĹby?) go sobie zanuciÄ.
WÄ
tek o najbardziej niewykorzystanym potencjale to âRey's Themeâ. MĂłgĹby staÄ siÄ motywem przewodnim, co sĹychaÄ Ĺwietnie, gdy przewija siÄ zgrabnie w âThe Scavengerâ. PozostaĹ jednak ledwie zalÄ
Ĺźkiem utworu, zbyt kruchym i delikatnym, by zapamiÄtaÄ go na dĹuĹźej. W opozycji do niego rozbrzmiewa mroczny, chĂłralny, wrÄcz mantryczny âSnokeâ, nasycony z kolei zdecydowanie zbyt maĹÄ
dawkÄ
melodyjnoĹci. Szkoda.
Z jednej strony Williams trzyma siÄ ram, ktĂłre stanowiÄ
o jego stylu, z drugiej nie potrafi juĹź chyba siÄ z nich uwolniÄ. Nie umie daÄ siÄ ponieĹÄ i dlatego np. âThe Rathtarsâ, towarzyszÄ
ce szaleĹstwu komicznych drapieĹźcĂłw, nie wyĹamuje siÄ poza utarte dla niego schematy tempa i harmonii.
To unikanie charakterystycznych melodii moĹźne wskazywaÄ teĹź na politykÄ nowego wĹaĹciciela âGwiezdnych Wojenâ. Wyeksponowanie tematu jednego z bohaterĂłw zaburzaĹoby dÄ
Ĺźenie do stworzenia poczucia odmiennoĹci pomiÄdzy filmami nowymi i starszymi. UtrudniĹoby takĹźe rĂłwnolegĹe wprowadzenie kilku nowych bohaterĂłw. Konkretne tematy mogĹyby doprowadziÄ do przedwczesnego opowiedzenia siÄ za ktĂłrymĹ z nich.
PoĹrĂłd tej solidnej, ale maĹo wyrazistej dĹşwiÄkowej orgii wyraĹşnie wybijajÄ
siÄ muzyczne cytaty z czÄĹci I-VI. ChoÄ wyraĹşnie odchodzÄ
one w przeszĹoĹÄ, gdyĹź w âPrzebudzeniu mocyâ przytaczane sÄ
nader skromnie, sĹychaÄ, Ĺźe mimo upĹywu wielu lat, nie straciĹy nic ze swej mocy. Dowodzi tego motyw âHan and Leiaâ, ewidentnie wywodzÄ
cy siÄ z dawnego âHan Solo and the Princessâ. âMaz's Counselâ zaĹamuje siÄ w momencie, ktĂłry aĹź prosi siÄ o twĂłrcze rozwiniÄcie bÄ
dĹş wprowadzenie (nieobecnego) tematu odcinka. Podobnie dzieje siÄ w âThe Jedi Steps and Finaleâ. Kiedy rozwija siÄ piÄknie ku kulminacji, nagle okazuje siÄ, Ĺźe... to juĹź niestety koniec.
Nie, w Ĺźaden sposĂłb nie moĹźna powiedzieÄ Ĺźe muzyka do nowego odcinka âGwiezdnych Wojenâ jest muzykÄ sĹabÄ . ChciaĹoby siÄ, aby wiÄkszoĹÄ filmĂłw osiÄ gaĹa takÄ spĂłjnoĹÄ pomiÄdzy ĹźywioĹowoĹciÄ akcji, a towarzyszÄ cÄ jej ilustracjÄ dĹşwiÄkowÄ . Jednak âStar Warsâ to marka szczegĂłlna i oczekuje siÄ od niej wyjÄ tkowoĹci pod kaĹźdym wzglÄdem. Tym razem trochÄ jej zabrakĹo. JuĹź w grudniu, przy premierze kolejnego filmu âRogue Oneâ Disney (Williams?) bÄdzie musiaĹ to zmieniÄ, bo fani nie bÄdÄ juĹź tak pobĹaĹźliwi.