
Herbie Hancock Aniołem Jazzu – występ Mistrza w ramach Bielskiej Zadymki Jazzowej 2025
- 29 June, 2025
- tekst/zdjęcia Sobiesław Pawlikowski / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography
Największy żyjący artysta dzisiejszych czasów wystąpił w Bielsku-Białej. Ten egzaltowany tytuł, jakim nazywam Mistrza Herbiego Hancocka to nie moja egzaltacja wywołana spotkaniem z Żywą Historią Muzyki ale cytat z Washington Post – tak ta opiniotwórcza gazeta zatytułowała onegdaj największą gwiazdę 27 edycji Bielskiej Zadymki Jazzowej.
Ambicją organizatorów festiwalu stało się zaproszenie do stolicy Podbeskidzia wszystkich żyjących muzyków wielkiego kwintetu Milesa Davisa. Wielki Wayne Shorter pojawił się tam w 2008 roku, 12 miesięcy później zawitał w Bielsku Ron Carter. Jerzy Batycki zapowiadając koncert opowiedział, że nie mogli się dopasować z terminami festiwalu do europejskich aktywności Hancocka, stąd koncert zorganizowany przez bielskie Stowarzyszenie Sztuka Teatr w… Warszawie. Herbie co prawda stosunkowo często zagląda do naszego kraju, grywał w ramach Cracow Jazz Festival i Młyn Jazz w Jaroszowicach, ale dla mnie to była pierwsza okazja do spotkania się z Absolutem na żywo, więc ochoczo udałem się do pięknego Bielska-Białej i sporo wcześniej zameldowałem się w okolicach pięknej Cavantiny Hall na recital, który odbył się 27 czerwca 2025r.
Koncert był wyprzedany, a tak jak i mnie nazwisko Hancocka i przesympatyczna atmosfera Bielskiej Zadymki Jazzowej przyciągnęły na południe wielu muzyków i dziennikarzy związanych ze sztuką. Wśród gości pojawili się między innymi Michał Urbaniak i Wojtek Mazolewski, był oczywiście obecny redaktor naczelny Jazz Forum, Paweł Brodowski.
Jerzy Batycki tuż przed koncertem w sympatyczny sposób przekazał dyspozycje sporej grupie fotopstryków akredytowanych na festiwal (pozdrawiam wszystkich serdecznie!), po czym po krótkiej projekcji filmu ukazującego historię festiwalu i dotychczasowych laureatów bielskiej nagrody, już wspólnie z kolegami ze Stowarzyszenia przywitał publiczność i zaprosił na scenę Misrza. Krótka i wzruszająca uroczystość wręczenia Herbiemu – który był w nadzwyczaj dobrym humorze – zaowocowała krótką przemową laureata, który wspomniał żartobliwie – „teraz już mam skrzydła, ale jeszcze nigdzie nie odlatuję”. Po czym Hancock zajął swoje miejsce za klawiaturami i zaczął się koncert znakomity, przez wielu słuchaczy już nominowany do czołówki jazzowych wydarzeń 2025 roku. Chyba nie bezpodstawnie.
Mistrzowi na scenie towarzyszył muzyk już równie legendarny – trębacz Terence Blanchard. Sekcję absolutnie genialną stanowili basista James Genus i zasiadający za rozbudowanym zestawem perkusyjnym Jaylen Petinaud. Gitary oraz mikrofon obsługiwał artysta również przez wielu oczekiwany – niewiarygodnie pięknie grający Lionel Loueke.
No i się zaczęło. Herbie zapowiedział, że lubi zmieniać aranże i eksperymentować żeby się nie zanudzić granymi często tymi samymi kompozycjami, i tak było tego wieczoru. Maestria, cudowne brzmienie, radość grania (to pierwszy koncert europejskiej letniej trasy zespołu Hancocka, czuć było tą świeżość) ale też tematy, które wszyscy znamy i które żywiołowo nagradzaliśmy głośnymi owacjami. Zabrzmiał i „Actual” proof”, i „Butterfly” i „Footprints” – dedykowany oczywiście jego kompozytorowi, nieodżałowanemu Wayne’owi Shorterowi. A kiedy pod koniec koncertu, po wszystkich zabawach z wokalem „zwokoderowanym” i przetworzonym elektronicznie a budzącym powszechną radość słuchaczy Herbie przyodział swój legendarny keytar i zbliżył się do kolegów w centrum sceny było wiadomo, że finał może być tylko jeden – „Chameleon” podczas którego Herbie pląsał radośnie i podskakiwał w duecie z kolegą gitarzystą.
Warto odnotować, że Herbie pozwolił uczestniczyć w próbie generalnej przed koncertem uczniom bielskiej szkoły muzycznej, znalazł czas, żeby z nimi chwilę porozmawiać i podzielić się inspiracjami. Dla tych młodych ludzi niechybnie jest to wielka porcja motywacji do pracy z instrumentami, więc tym bardziej wyrazy szacunku należą się Mistrzowi i muzykom z jego zespołu za to, że znajdują czas i energię na takie spotkania.
Dwie godziny czystej sztuki w przepięknym wnętrzu świetnej akustycznie Cavantiny Hall podczas wspaniale przygotowanego festiwalu – cóż trzeba więcej do szczęścia w letni piątek wieczorem. Serdecznie dziękujemy Organizatorom za możliwość uwiecznienia tego misterium (a także za familiarną i sympatyczną atmosferę imprezy) i już zastanawiamy się jakie do niespodzianki przygotuje nam Stowarzyszenie Teatr Muzyka na kolejną edycję Bielskiej Zadymki Jazzowej.
Do "przewijania" zdjęć należy używać znaczników w dolnej części ramki (telefon, komputer) lub strzałek (komputer).


















































