Wieczór nie rozpieszczał pogodą – 10 maja w Strefie Żaczek deszcz padał wedle własnego uznania, a temperatura bardziej przypominała jesień niż środek wiosny. Mimo to tłum studentów i fanów muzyki zebrał się licznie, spowity w kurtki i niegasnący entuzjazm. Kiedy na scenie pojawiają się takie zespoły jak Pidżama Porno i Myslovitz, żadna pogoda nie jest w stanie ostudzić emocji.

Wieczór rozpoczął się kameralnym występem Patryka Pietrzaka. Następnie scenę przejęła Pidżama Porno, która od pierwszych dźwięków pokazała, że nie ma zamiaru zwalniać tempa. Koncert był energetyczny, intensywny, pełen punkowej zadziorności i charakterystycznej dla zespołu szczerości. Krzysztof "Grabaż" Grabowski porwał publikę swoim niepodrabialnym stylem, a klasyki takie jak "Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości" czy "Ezoteryczny Poznań" rozgrzewały zgromadzonych bardziej niż gorące napoje z baru. Publiczność, choć nieco przemoczona, skakała, śpiewała i dawała z siebie wszystko – w idealnej symbiozie z zespołem.

Po przerwie scenę przejęli Myslovitz, a klimat zmienił się diametralnie – zrobiło się bardziej nostalgicznie, lecz wciąż bardzo emocjonalnie. Zespół, którego utwory od lat są ścieżką dźwiękową dorastania całego pokolenia, zagrał swoje największe hity. Już pierwsze takty "Długość dźwięku samotności" sprawiły, że tłum dosłownie oszalał. Ludzie śpiewali każde słowo, a atmosfera zrobiła się magiczna – jakby otaczający chłód i ponura aura przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Setlista przepełniona była szlagierami, a wraz z kolejnymi numerami publiczność szalała coraz bardziej. Koncert zakończył się owacjami, skandowaniem nazwy zespołu i niekończącymi się prośbami o bisy. Zespół spełnił prośby fanów i wykonał jeszcze jeden utwór.

Był to zdecydowanie jeden z tych koncertów, które poruszają, wywołują wspomnienia, pchają do refleksji, a jednocześnie bawią i dają upust pozytywnej energii.

Do "przewijania" zdjęć należy używać znaczników w dolnej części ramki (telefon, komputer) lub strzałek (komputer).