Kamp!

Kamp!

2012-11-23
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Kamp! to zespół wyjątkowy. Jeszcze zanim wydali swoją pierwszą płytę, zyskali w Polsce status grupy kultowej, niemal legendarnej. Obok Vadera są najbardziej rozpoznawalnym polskim zespołem na świecie. Czy potrzebny jest lepszy powód, aby posłuchać ich debiutanckiego krążka zatytułowanego po prostu: „Kamp!”? Singlem promującym to wydawnictwo jest „Sulk”.

Repertuar zawarty na płycie jest dużym zaskoczeniem. Nie ma na niej wszystkich najlepszych utworów jakie w przeciągu 5 lat wspólnego grania stworzyła łódzko –wrocławska formacja. Artyści nie poszli na skróty - jeżeli ktoś spodziewał się płyty a la „The Best Of” złożonej z piosenek do tej pory publikowanych na MySpace czy granych na koncertach, będzie rozczarowany. W większej części jest to materiał premierowy. Na „Kamp!” nie ma ich największego przeboju „Breaking A Ghost’s Heart” czy uznanych „Zen Garden” i „Cosmological”. W tym szaleństwie jest jednak metoda.

Płyta składa się z 11 spójnych ze sobą kompozycji. Możemy mówić wręcz o koncept– albumie. Wszystkie nagrania w swoim ciepłym, elektronicznym brzmieniu kojarzą się z wakacjami. Zdecydowanie najlepszymi piosenkami na tej płycie są „Can’t You Wait” i „Melt” – lekkie, taneczne numery. Warto wspomnieć o „Lux Lisbon”. Tytuł jest oczywiście nawiązaniem do bohaterki filmu Sofii Coppoli „Przekleństwa Niewinności”– klimat tego kawałka jak najbardziej odpowiada utworom Francuzów z Air, którzy nagrali do tego obrazu muzykę. Jedyne znane do tej pory piosenki, które znalazły się na „Kamp!” to: „Heats”, „Distance Of The Modern Hearts” i „Cairo”. 

Praca nad albumem zajęła Kamp! blisko półtora roku. Powodem tak długich prac jest przede wszystkim fakt, że Radosław Krzyżanowski mieszka we Wrocławiu, a Michał Słodowy i Tomasz Szpaderski w Łodzi. Panowie są świetnym przykładem tego, że nie mając pieniędzy na promocję czy studio nagraniowe można odnieść sukces artystyczny. „Kamp!” nagrali w prywatnym mieszkaniu i wydali go nakładem swojego net – labela Brennnessel. Do miksowania materiału poprosili o pomoc Bartosza Szczęsnego.

Warto było czekać kilka lat na ten album. Kamp! nareszcie dojrzeli żeby go nagrać. Nie słuchali głosów ludzi z branży, którzy przez cały ten czas twierdzili, że muszą to zrobić jak najszybciej, zanim ich czas minie. Dzięki temu udało im się zachować swój unikalny styl. Płyta ugruntuje wysoką pozycję zespołu w międzynarodowym środowisku muzyki elektronicznej. To prawdziwi ambasadorzy polskiej kultury w świecie. Należy też dodać, że Tomasz Szpaderski to jeden z nielicznych polskich artystów, który potrafi świetnie śpiewać po angielsku. Oby ten debiut był dopiero początkiem ich działalności wydawniczej. Przydałby się bowiem album, który zawierałby ich pozostałe utwory, a także remiksy jakie do tej pory zrobili np.„Dancing Shoes” Moniki Brodki czy „Mężczyźni Bez Amunicji” Cool Kids Of Death.

Â