SBB Michał Urbaniak

Koncert w TrĂłjce

Polskie Radio 2015-10-02
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

SBB - nareszcie...

„W Studiu im. Agnieszki Osieckiej mieliśmy jedną zaległość” ‒ stwierdził na wstępie Trójkowego występu SBB Piotr Metz. Zaiste. fakt, iż miejsce to gościło tę live-supergrupę 1 marca 2015 roku dopiero po raz pierwszy, stanowi rzecz zdumiewającą. SBB podeszli jednak do tego należycie i jak to bywa w debiutach na jakiejś scenie zagrali set swych „hitów”.

Przegląd „best of” zaczęli od pierwszej płyty. Obecnie odgrywana interpretacja „Odlotu” w porównaniu z oryginałem sprzed czterech dekad skondensowana została prawie o połowę. Stała się też mniej eksperymentalną, ale zdecydowanie gęściejszą. Moc gitary wypełniła przestrzeń zwolnioną przez ograniczony wokal.

Podobny zabieg spotkał odarte z wokalu i perkusyjnego solo „Wizje” (również z pierwszego krążka) oraz pochodzące z tego samego okresu „360 do tyłu”, odkopane z niepamięci dopiero w połowie ubiegłej dekady w ramach zbioru „Lost Tapes, Vol. 1”.
W secie czterech kolejnych kawałków ‒ od „Na pierwszy ogień”, po „360 do tyłu” ‒ na scenie dołączył do SBB Michał Urbaniak. Niełatwa już i tak muzyka tria, nasycona została dodatkowymi dźwiękami. Glisanda Urbaniaka w „Na pierwszy ogień” zastąpiły elektronikę tak obficie dialogującą z gitarą w oryginale z krążka „Nowy Horyzont”. „Walkin’ Around The Stormy Bay” (z "Welcome") obok wcześniej wyczuwalnego ciężaru burzowych chmur, nabrało dzięki skrzypcom dodatkowo chłodu.

Po zaprawionej odrobiną muzycznego szaleństwa partii koncertu z Urbaniakiem, część druga prezentuje się zdecydowanie lirycznie. Otwiera ją bardzo osobiste memento Józefa Skrzeka „Dla Janka”. Kompozycja tę zadedykował zmarłemu na początku tego roku bratu ‒ „Kyksowi” Skrzekowi. Wypełnia ją melancholijne wołanie na tle splatających się majestatycznych organów i bluesowego łkania gitary.

Po niej przychodzi czas na oczekiwaną zawsze na koncertach SBB jazdę dowolną („Improv”). To wentyl dla nagromadzonych emocji, uchodzących wraz mocnym bębnieniem Jerzego Piotrowskiego, w które z czasem wcinają się z coraz większą mocą klawisze.

Końcówka płyty to powrót do wspomnieniowej nostalgii. Choć „Z miłości jestem", fragment z albumu „Pamięć” poświęconego ojcu braci Skrzeków, także swą rockowością przebija oryginał. Finał zaś stanowi wpisane w tę samą poetykę „Memento z banalnym tryptykiem" (znów dwukrotnie krótsze od pierwowzoru).
Program tego występu jest wyraźnym ukłonem w stronę lat dawno minionych. Trochę pod publikę radiowej Trójki i jak na „debiut” przystało... To także ukłon w stronę wydawnictw SBB z ostatnich lat, przypominających właśnie starsze koncerty zespołu.

SBB nigdy nie byli formacją „piosenkarską”. Dziś słychać jednak, że stawiają na partie instrumentalne w jeszcze większym stopniu. Ilość wokali zredukowana została do minimum, bo głos Józefa Skrzeka nie młodnieje. Natomiast samo granie wręcz przeciwnie ‒ nabrało drapieżności  i nowego zęba ostrości, czasem nawet kosztem melodyjności.

Koneserzy ambitnych kompozycji rozsmakowani w brzmieniowych niuansach odkrywać tu będą kolejne, nieprzebrane pokłady brzmień. Natomiast dla żółtodziobów w temacie SBB „Koncert w Trójce” to lekcja do odrobienia. I zarazem wyzwanie.