Po piÄciu genialnych albumach studyjnych i dwĂłch DVD, przyszedĹ wreszcie czas na pĹytÄ koncertowÄ w dyskografii Lao Che. A gdzie lepiej zarejestrowaÄ takie wydawnictwo jak nie w studiu imienia Agnieszki Osieckiej? To wĹaĹnie tutaj 27 paĹşdziernika tego roku nagrano wystÄp pĹockiej kapeli, ktĂłry wĹaĹnie ukazaĹ siÄ jako dziesiÄ ta odsĹonaâKoncertĂłw w TrĂłjceâ.Â
Lao Che to jeden z niewielu polskich zespoĹĂłw, ktĂłry od poczÄ tku swojego istnienia ma pomysĹ na siebie. SpiÄty i spĂłĹka nie odcinajÄ kuponĂłw ani od âHydropiekĹowstÄ pieniaâ czy âPowstania Warszawskiegoâ. KaĹźdy z ich krÄ ĹźkĂłw jest inny. KiedyĹ stawiali na rock, dzisiaj 'szalejÄ ' z elektronikÄ i hiphopowymi rytmami. Co najwaĹźniejsze wiedzÄ , Ĺźe koncert to jest takie wydarzenie, gdzie wprost nie wypada wyjĹÄ i zagraÄ swoich kawaĹkĂłw tak jak na pĹytach. Trzeba poimprowizowaÄ, przearanĹźowaÄ swoje numery czy teĹź zaserwowaÄ coĹ nowego. I Lao Che to wĹaĹnie zrobili w TrĂłjce. Na paĹşdziernikowy wystÄp grupa przygotowaĹa doĹÄ niestandardowy zestaw piosenek. Po pierwsze zwraca uwagÄ fakt, Ĺźe nie ma tutaj ani jednego hitu ze wspomnianego wyĹźej âPowstania Warszawskiegoâ. To doĹÄ odwaĹźna decyzja, bo te utwory zawsze kapitalnie wypadajÄ na Ĺźywo. Po drugie w setliĹcie znalazĹo siÄ miejsce dla aĹź trzech przedstawicieli nieco juĹź zapomnianychâGuseĹâ, a wersja w jakiej zaprezentowano âAstrologaâ (z wplecionym tekstem zâExodusâ Boba Marleya) wprost zwala z nĂłg â czy moĹźna sobie wyobraziÄ coĹ lepszego na poczÄ tek koncertu? PodobaÄ siÄ moĹźe rĂłwnieĹź spowolniony, tak jakby wykonany na powaĹźnie âWielki Kryzysâ. DuĹźa w tym zasĹuga Mariusza Densta âswoimi samplami dodaĹ uroku poszczegĂłlnym piosenkom. NowoĹciÄ jest z kolei utwĂłrâKrĂłlowaâ, ktĂłry zgromadzonym w studio koncertowym przypadĹ do gustu.
TrochÄ wiÄcej spodziewaĹem siÄ po publicznoĹci. Ta ograniczyĹa siÄ jedynie do nagradzania brawami formacji po kaĹźdym z numerĂłw. ByÄ moĹźe wynika to z faktu, Ĺźe nie odbyĹ siÄ on w 'zwykĹym' klubie, ale w eleganckim miejscu koncertowym jakim jest bez wÄ tpienia studio w TrĂłjce. Z doĹwiadczenia wiem, Ĺźe ĹźywioĹowe reakcje fanĂłw towarzyszÄ zespoĹowi przez caĹy czas trwania wystÄpu.Â
Lao Che grali 76 minut. Niby duĹźo, ale z drugiej strony fani zapewne nie pogniewaliby siÄ o dwupĹytowe wydawnictwo. Wszak na tym albumie nie ma wielu Ĺwietnych, koncertowych kawaĹkĂłw jak na przykĹad: âGovindamâ, âCzasâ, âMagistrze Pigularzuâ czy âUrodziĹa Mnie Ciotkaâ. ĹťaĹujÄ teĹź, Ĺźe zespóŠnie zdecydowaĹ siÄ zagraÄâRiders On The Stormâ z repertuaru The Doors. Pomimo tych brakĂłw caĹe wydawnictwo zasĹuguje na mocnÄ piÄ tkÄ. Najlepsza czÄĹÄ âKoncertĂłw w TrĂłjceâ od czasu pĹyty z wystÄpem Brygady Kryzys i Ĺwietny pomysĹ na ĹwiÄ teczny prezent.