
Kosmiczny koncert Robbiego Williamsa w Krakowie
- 11 September, 2025
- KS, AR/ fot. Kamil Kożuch dzięki uprzejmości LN
Wokalista zespołu Take That w latach 1990–1995 i 2009–2012, muzyk, autor tekstów piosenek i multiinstrumentalista. Tak o Robbie Williamsie pisze internetowa Wikipedia. To zbyt lakoniczny opis jak na tego niepokornego wokalistę. 9 września w Krakowie, w Tauron Arenie, odbył się jego koncert w ramach trasy „Britpop”, rozpoczętej 31 maja w Edynburgu. Ostatni występ artysty zaplanowano na 7 października w Stambule. Koncert otworzył pokaz multimedialny, w którym przywołano wizerunki ikon muzyki XX wieku – Elvisa Presleya, Johna Lennona i Davida Bowiego. Projekcja niosła przesłanie, że w epoce sztucznej inteligencji i cyfrowych innowacji wciąż istnieje coś niezastąpionego – żywy, nieprzewidywalny i autentyczny kontakt artysty z publicznością. W ten sposób Williams odniósł się do jednego z najważniejszych tematów współczesnej debaty publicznej. Not a man, he's a signal. You don't watch Robbie, you tune into him – to zdanie idealnie oddawało sceniczny geniusz muzyka. Williams nie tylko występuje – on nadaje, a publiczność dostraja się do jego energii. Jest przy tym nieco szalony, ale całkowicie autentyczny – the real thing, whether you like it or not.
Artysta pojawił się na scenie w futurystycznym stroju przypominającym skafander astronauty i lustrzanych goglach. Spektakularne wejście rozpoczął od efektownego sfrunięcia ze scenografii. Po zdjęciu skafandra widowni ukazał się czerwony sportowy dres, aczkolwiek wyszywany cekinami.Towarzyszący mu chór i tancerze również ubrani byli w stroje inspirowane kosmicznym designem, ozdobione charakterystycznym logotypem R.W. Występ rozpoczął od przeboju „Let Me Entertain You”, idealnie wpisującego się w przesłanie koncertu. W programie wieczoru znalazły się największe przeboje artysty, m.in. „She’s the One”, a także utwory z klasycznego repertuaru – „My Way” Franka Sinatry czy rockowe evergreeny, prezentowane również w solowych popisach muzyków z zespołu. Szczególnym momentem była dedykacja piosenki „I Love Rock ’n’ Roll” Marii z Tarnowskich Gór.
Koncert okazał się niesamowitą rozrywką, a Robbie Williams zaimponował poczuciem humoru, wręcz standuperskim budowaniem narracji i nastroju między utworami. Całość dopełniały autobiograficzne anegdoty, w których artysta dzielił się doświadczeniami związanymi ze stylem życia gwiazdy britpopu i poszukiwaniem równowagi w codzienności rodzinnej. Wydarzeniu towarzyszyła ogromna energia, radość, entuzjazm i doskonały kontakt z fanami.
Gdy Williams był u szczytu kariery, w Polsce brakowało infrastruktury umożliwiającej koncerty gwiazd tego formatu. Dzisiejsze pokolenie 40- i 50-latków znało jego twórczość głównie z radia, a wielu dopiero teraz miało okazję zobaczyć go na żywo. Artysta podkreślił, że starzeje się wraz ze swoimi fanami, odnosząc się do generacji rówieśników, którzy stanowili większość audytorium. W czasach, gdy rozrywka coraz częściej przybiera wirtualną formę, krakowski koncert Robbiego Williamsa był przypomnieniem o sile żywego występu. Jego muzyka, zakorzeniona w britpopie, pełna energii i charakterystycznego luzu, wciąż porusza emocje i daje doświadczenie, którego nie zastąpi żaden algorytm. Williams z dystansem mówi o rzeczach osobistych, charakteryzuje go kreatywne podejście do mody modzie. Jest showmanem i charyzmatycznym zwierzęciem estradowym.
Występ zorganizowany przez niezastąpione Live Nation w krakowskiej Tauron Arenie udowodnił, że mimo zmieniających się czasów, prawdziwa wartość tkwi w autentycznym spotkaniu artysty z publicznością. Robbie Williams, jak mało kto, potrafi sprawić, że koncert staje się nie tylko widowiskiem, ale także głęboko ludzkim doświadczeniem i wspólnym przeżyciem niezwykłych emocji.
