Placebo

Life's What You Make It

Universal Music Polska 2016-10-07
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Placebo świętując 20-lecie istnienia wydało album - składankę „A Place For Us To Dream” oraz epkę „Life’s What You Make It”. Tytuł tej drugiej płyty pochodzi rzecz jasna od wielkiego przeboju grupy Talk Talk z lat 80-tych. Zawiera ona sześć piosenek, w tym trzy covery, dwie wersje koncertowe „Twenty Years” oraz premierowe nagranie „Jesus’ Son”. 

Uważam, że Placebo są obok Nouvelle Vague mistrzami przerabiania cudzych utworów. Wprost nie mogłem się doczekać na ich wykonanie kultowego kawałka „Life’s What You Make It”. I jak to bywa w ich przypadku kompletnie się nie zawiodłem. Może zabrzmi to nieco jak bluźnierstwo, ale wariacja Placebo - mocno elektroniczna - podoba mi się o wiele bardziej aniżeli oryginał. Za specjalnie zespół jej zresztą nie zmieniał - linia melodyczna jest ta sama. Zapewne znajdą się jednak tacy, których wokal Briana Molko będzie w tym przypadku irytował. 

Równie dobrze wypadają pozostałe dwa covery: „Song #6” i „Autoluminescent” (z dodatkiem zimnej, hipnotyzującej elektroniki), odpowiednio: Freak Power, czyli Fatboy Slima oraz Rowlanda S. Howarda. Imponujące jest to, że Placebo potrafią wziąć ‘na warsztat’ tak odległe sobie klimaty - rock, trip hop, oraz post punk - i zrobić z nich małe arcydzieła. Każdy cudzy numer po jaki do tej pory sięgnęli okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę, począwszy od Kate Bush, przez The Smiths, a skończywszy na Boney M czy też Niku Kershawie. 

Zupełnie za to nie przekonał mnie ich nowy utwór „Jesus’ Son”. Niby jest to Placebo, ale jakoś mnie ta piosenka nie chwyciła, nie da jej się zanucić, co jest dość rzadko spotykane jak na ten zespół. Ot, taki kawałek bez historii, jakich mało w ich dyskografii. Dwie wersje „Twenty Years” pochodzą z koncertów w Moskwie oraz z festiwalu Europavox. 

Zawartość tej epki oceniam wysoko, głównie ze względu na kapitalne covery. To co obniĹźa wartość tego wydawnictwa to fakt, Ĺźe ukazało się ono jedynie na winylu oraz do pobrania w postaci cyfrowych plikĂłw, co odbieram jako skok na kasę zespołu, nietakt w stosunku do zwolennikĂłw płyty kompaktowej i generalnie hipsteriadę.Â