W 1974 roku grupa Queen staĹa u progu wielkiej kariery. NajwiÄksze hity zespoĹu miaĹy dopiero nadejĹÄ. Fortuna jednak sprzyjaĹa Freddiemu Mercury'emu i jego kolegom - udaĹo siÄ bowiem zorganizowaÄ trzy koncerty KrĂłlowej w jednej z najsĹynniejszych wĂłwczas hal koncertowych Ĺwiata, a mianowicie w londyĹskiej The Rainbow. Bilety rozeszĹy siÄ jak przysĹowiowe 'ciepĹe buĹeczki', a ci, ktĂłrzy wtedy pojawili siÄ w obiekcie poĹoĹźonym w Finsbury Park, byli niemalĹźe Ĺwiadkami narodzin legendy.Â
MyĹlÄ
c o Queen, przed oczami staje nam gĹĂłwnie dekada lat osiemdziesiÄ
tych, ktĂłrÄ
to kapela zdominowaĹa swoimi pop rockowymi numerami, czÄsto ocierajÄ
cymi siÄ o kicz. Na poczÄ
tku swojej kariery kwartet graĹ jednak zgoĹa inaczej. To byĹa energetyczna mieszkanka hard rocka i rocka symfonicznego z elementami psychodelii i glamu. Niestety, ich trzy pierwsze krÄ
Ĺźki przeszĹy niemal bez echa. RĂłwnieĹź u nas nie sÄ
zbyt popularne. MyĹlÄ, Ĺźe zmieni siÄ to dziÄki wydaniu "Live At The Rainbow", ktĂłre sÄ
zapisem tamtych wydarzeĹ sprzed 40 lat. Album zostaĹ przygotowany w kilku wersjach. Jedna z nich, ktĂłra jest przedmiotem niniejszej recenzji, zawiera materiaĹ z wystÄpu, ktĂłry miaĹ miejsce w listopadzie 1974 roku.Â
"Live At The Rainbow" jest o tyle ciekawym krÄ
Ĺźkiem, Ĺźe moĹźemy siÄ przekonaÄ jak KrĂłlowa prezentowaĹa siÄ koncertowo na poczÄ
tku swojej artystycznej drogi. Wszak do tej pory najwczeĹniejsze wydawnictwo z zarejestrowanym wystÄpem, ktĂłre trafiĹo do szerokiej publicznoĹci to "Live Killers" z 1979 roku.Â
Na pĹycie znajdujÄ
siÄ 24 energetyczne, hardrockowe kawaĹki. Zaczyna siÄ od "Procession" z albumu "Queen II", a dalej mamy juĹź kwintesencjÄ tego co znalazĹo siÄ na pierwszych trzech krÄ
Ĺźkach zespoĹu. Nie mogĹo tutaj rzecz jasna zabraknÄ
Ä takich klasykĂłw jak: "Now I'm Here", "Killer Queen", "Keep Yourself Alive", "Stone Cold Crazy" czy "Seven Seas Of Rhye". Z tych mniej znanych kompozycji na uwagÄ zasĹugujÄ
choÄby "Father To Son", "Liar" czy teĹź "Son And Daughter". Koncert tradycyjnie koĹczy majestatyczna kompozycja "God Save The Queen", co znamy juĹź ze wspomnianego wyĹźej "Live Killers", "Live Magic" czy teĹź sĹynnego wystÄpu z Budapesztu
To co zwraca uwagÄ, to fakt, Ĺźe Freddie Mercury byĹ zawsze scenicznym zwierzÄciem. To byĹo jego kolejne wielkie show. Nienaganny Ĺpiew, doskonaĹy kontakt z publikÄ
- on siÄ juĹź po prostu urodziĹ wielkim frontmanem. Nie gorzej wypadajÄ
jego koledzy - May, Deacon i Taylor to wybitni instrumentaliĹci. SĹychaÄ, Ĺźe wielki sukces komercyjno - artystyczny Queen byĹ kwestiÄ
czasu.
ZmÄczony nieco tym, co z repertuaru Queen serwujÄ nam rozgĹoĹnie radiowe, czyli przewaĹźnie "Radio Ga Ga", "It's A Kind Of Magic", "The Show Must Go On", rzadziej "We Will Rock You" i "We Are The Champions", z przyjemnoĹciÄ przesĹuchaĹem "Live At The Rainbow". Wydawnictwo doskonale uzupeĹnia dyskografiÄ zespoĹu. Ja, jako zdeklarowany fan kwartetu Mercury - Deacon - May - Taylor z niecierpliwoĹciÄ czekam na kolejne tego typu materiaĹy archiwalne.Â