2 Tm 2,3

Źródło

Metal Mind Productions 2015-03-21
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Trzeba było cierpliwie odczekać siedem lat. Tyle aż bowiem zajęło członkom Tymoteusza nagranie kolejnego studyjnego krążka. I może to dobrze, bo efekt ostateczny jest potężny. Nie tak jak wcześniej bywało – mocny, ale potężny właśnie – bogaty, zaskakujący, po prostu świetny.

Już samo zderzenie, jakie z muzyką rodem z całego świata serwują Budzyński, Malejonek i spółka zdumiewa. Uświadamia jednocześnie, że mamy do czynienia z twórcami, dla których muzyka jest sztuką otwartą, a ich wiedza o jej naturze – najwyższej próby. Splatające się ze sobą na "Źródle" brzmienia zachowują dość przejrzystości, aby podsuwać rozmaite skojarzenia, a jednocześnie fantastycznie zharmonizowane zostały w jedną całość.

W większość kawałków dominuje nadający nerw całej płycie gitarowy drive. Akustyczny, gdyż zespół od pewnego czasu stawia na takie granie. Sięgnięcie po nieco łagodniejsze formy sprawiło, że muzyka 2 TM 2,3 stała się jeszcze bogatsza. Obok niezwykłych splotów etno, folku i rocka, pulsuje zmiennym wokalem i rozszalałą burzą nastrojów. Raz skłania ku skupieniu, a gdzie indziej ku wybuchowi buzujących emocji. 

Mniej tym razem czadowej gitary Litzy, ale nie znaczy to, że jej braknie. Zastępuję ją ta bardzo, bardzo dynamiczna różnorodność. Pozornie nie da się przecież wrzucić do jednej szuflady lirycznego „Maria. Mariaˮ i buntowniczego „Eli, Eli, Lamma Sabahtaniˮ! Po orientalnym „Haraqiaˮ, utrzymane w rytmie reggae „Szukałem miłościˮ musi dziwić. A jednak ta stylistyczna fuzja sprawdza się bardzo dobrze. Jej zwartą wizytówkę stanowi choćby „Po tamtej stronieˮ.

2 Tm 2,3 pełni misję niesienia „światła na oświecenie poganˮ. I trzeba mu oddać, że robi to z wielką klasą, w sposób iście olśniewający. Z początku mix, jak serwuje na swym najnowszym krążku na wydaje się dziwaczny. Jednak Tymoteuszowi udaje się to, co innym przychodzi z tak wielkim trudem. Jasne, w ich przypadku ewangeliczne przesłanie, objawia niesamowicie różnorodne, a przy tym spójne oblicze. Im dłużej zostaje się u „Źródłaˮ i czerpie z niego, tym bardziej się to docenia.