happysad

MĂłw mi dobrze

Mystic Production 2009-10-18
Autor: Małgorzata Warwas
Ocena:

Czwarty studyjny album happysad udowadnia, że chłopaki są w szczytowej formie. Nowy krążek aż kipi energią i to w dodatku bardzo zaraźliwą. W porównaniu do swojej poprzedniczki, nieco smutnawej „Nieprzygody”, zawiera materiał, który idealnie sprawdzi się na koncertach.


„Mów mi dobrze” jest pierwszą płytą, która została nagrana w powiększonym składzie. Niedawno do zespołu dołączył Daniel Pomorski, który gościnnie zagrał w kilku utworach, przy okazji nagrywania koncertu w krakowskim Studio. Muzyk wprowadził nie tylko świeżą krew do kapeli, ale także nowe (dotąd sporadycznie pojawiające się) instrumenty: akordeon („Ciało i rozum”), trąbkę („Mów mi dobrze”) i klawisze („My się nie chcemy bić”).


Na nowej płycie aż w jednej trzeciej utworów (12 / 3 = 4) można usłyszeć wtórujący wokaliście kobiecy głos. Jego właścicielką jest Kasia Gierszewska, wokalistka zaprzyjaźnionego zespołu TrzyDwa%UHT. Ale na tym gościnne występy się nie kończą. Członkowie zespołu, ich rodziny i przyjaciele (jako chór o wymownej nazwie „Miłość”) wspólnie wykonali ostatnią piosenkę „My się nie chcemy bić”. Partia klawiszy przywodzi mi na myśl wesołe miasteczko i wirujące karuzele a zbiorowy śpiew wspomnienie szkolnych wycieczek i podróżowania autokarem. Przesłanie z niej wynikające „Make Love, Not War” i jej rozbrajający tekst („my się nie chcemy bić / my się chcemy całować / a jeśli bomba to tylko witaminowa / a jeśli rewolucja to tylko seksualna”) sprawia, że słuchając jej po prostu ciężko się nie uśmiechnąć.


W większości zgromadzone na albumie utwory są żwawe, szybkie i do poskakania („Made In China”, „Sam sobie”, „Kostuchna”). Nie mniej jednak nie brak i takich, które pozwolą zwolnić na chwilę tempo, odpocząć. Należą do nich „Lęki i fobie” czy „Taką wodą być” - utwór, który nie wiadomo czy jest piękną balladą miłosną czy wołaniem spragnionego i skacowanego po dniu wczorajszym człowieka. Jak to zwykle bywa w przypadku happysad pozytywna energia utworu niekoniecznie musi się przekładać na tekst. Nadal słychać sporo melancholii, wątków dotyczących przemijania i niepewności („nie wiem nie mam recepty na szczęście” - „Ciało i rozum” czy „nie wiem nie jestem pewien / nie wiem czy spotkamy się w niebie” - „Nie ma nieba”). Na szczęście istnieją także utwory o wyraźnie optymistycznych przekazie („W piwnicy u dziadka”, „My nie chcemy się bić”). Chociaż bardzo lubię teksty autorstwa Kuby, to słysząc w „Sami sobie” fragment „to sobie to zdrap”, nie potrafię pozbyć się skojarzenia z dowcipem, w którym jakiś facet zdrapał kropkę z czoła kobiety i wygrał poloneza.


Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to wysokie tonacje, które najwyraźniej nie są najmocniejszą stroną Kuby. Łatwo można usłyszeć pewne niedociągnięcia w „Taką wodą być” (mam wrażenie, że fragment „wczoraj wczoraj” niemalże sprawia fizyczny ból wokaliście) czy w „W piwnicy u dziadka”.


Wydany 19 października album jest jednym z najlepszych w dorobku zespołu, moim zdaniem porównywalnym do „Wszystko jedno”. W pełni oddaje energię i charyzmę zespołu, którą najlepiej widać na wypełnionych po brzegi salach koncertowych. Nowe instrumenty, gościnny kobiecy głos, zbiorowe wykonanie utworu - to wszystko sprawia, że widać, że chłopaki nie stoją w miejscu. O płycie „Mów mi dobrze” śmiało można mówić dobrze.