Chairlift

Moth

Sony Music 2016-02-12
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

W stronę disco łagodnego

Często definiuje się muzyczny styl Chairlift jako synth-pop. Trzeci krążek Amerykanów dowodzi, że to szuflada ogromnie pojemna. Nie wyłamując się z przyjętej wcześniej konwencji, eksplorują bowiem nowe obszary brzmienia, a ich „Mothˮ to solidny popowy krążek. Czasami jednak niebezpiecznie przypomina kołowanie wokół lampy, która ćmie zawsze gotowa jest osmalić skrzydła.

Album duetu Polachek i Wimberly powstawał długo i powoli, a zapowiadający go singiel „Ch-Chingˮ sugerował, że Chairlift nadal tuła się gdzieś na skraju indie i popu, uderzając czasem wręcz w klasyczne disco. I faktycznie „Mothˮ zaczyna się obiecująco intrygującym „Look Upˮ. Potem jeszcze pojawiają się takie kawałki jak zaskakujący aranżacyjnymi rozwiązaniami i instrumentarium (dęciaki) „Polymorphingˮ, podlany funkiem „Show U Offˮ, zdecydowanie przyjemny, taneczny „Moth to the Flameˮ czy bodaj najbardziej melodyjny „Romeoˮ.

Jednak gdy chodzi o utwory nośne, energetyczne to w zasadzie wszystko. A przecież miało być ich znacznie więcej! na krążku jednak, zwłaszcza w drugiej części, przeważa flow niemalże ambientowy. Być może to zasługa delikatnego podawania rytmu, który tak jak w „Crying in Publicˮ mimo iż dość szybki, pozbawiony wyrazistego beatu, płynie nader miękko.

Podobnie skąpo jest z anonsowanymi w „Ch-Ching" wpływami orientalnymi. Od dominujących na tym albumie rytmów R'n'B w ujęciu lajtowym w tę stronę Chairlift skręcają już tylko raz. Za to czynią to w sposób bardzo intrygujący, tworząc najbardziej wyróżniającą się na całej „Mothˮ kompozycję „Ottawa to Osakaˮ. 

Przy ciekawych, arytmicznych splotach, lekkości brzmienia, dansowości, czegoś Amerykanom braknie. Za mało wpadających w ucho fraz, które mogłyby sprawić, że ta płyta zapadnie w pamięć na dłużej; że będzie grana jako nośnik przebojów. Potencjał takich kawałków jak wspomniane „Ottawa to Osakaˮ zdaje się gdzieś rozmywać.

Po wcześniejszych eksperymentach (album „Does You Inspire Youˮ) i ukłonie w stronę parkietów (krążek „Somethingˮ), „Mothˮ prezentuje już trzecie możliwe oblicze amerykańskiego duetu. Jakby nie Chairlift do końca byli zdecydowani, jaką drogą podążać. Gdyby nie ostre jak brzytwa, modulowane wokale Polachek na płycie tej powiałoby monotonią.

Jeśli trzeci album miał wznieść Chairlift na wyĹźszy poziom pop-panteonu, plan powiĂłdł się tylko częściowo. Kwintesencją tego jest finałowy, sześcioipółminutowy „No Such Thing as IllusionËŽ. To kawałek naładowany tak wielką dawką napoczętych pomysłów i skojarzeń, Ĺźe totalnie gubi się sam w sobie. Ćma, zdaje się, traci orientację…Â