CRX

New Skin

Sony Music Entertainment 2016-10-28
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

Skóra nie całkiem nowa

Czego można spodziewać się po projekcie Nicka Valensiego? Album jego nowej formacji CRX nazywa się „New Skin” i miał być w założeniu cięższy i bardziej rockowy. Sam Valensi gra tu nie tylko na gitarze, ale także śpiewa. Niemniej, przed odniesieniami do The Strokes nie sposób uciec.

Robiąc sobie przerwę od kapeli podstawowej, Valensi wypuścił krążek, na którym wespół z dawnymi kumplami bawi się konwencjami z pograniczna rocka i popu. Serwuje melodyjne gitarowe zagrywki („Ways to Fake It”), a to brzmienia bardziej przybrudzone („Anything”). Przeplata je bluesową frazą (mroczne „Broken Bones”), hołdując przy okazji rytmom zdecydowanie cięższym niż wymuskane indie Strokesów („Give It Up”).

W wolniejszym „Slow Down” robi się omalże ckliwie, ale „On Edge” wysuwa drapieżny punkowy pazur. W „Unnatural” z kolei, zgodnie z tytułem, słychać w refrenach rozpadające się harmonie. Po tych „przejściowych trudnościach” CRX wraca do grania melodyjnego („One Track Mind”), aby skończyć z przytupem („Monkey Machine”). Valensi & CO. musieli na koniec trochę poszarpać struny. Inaczej nie byliby sobą!

Czyli ostatecznie ile w tym The Strokes? Całe mnóstwo. Szczególnie w chwilach wałęsania się po obrzeżach grania garażowego. CRX pobrzmiewa brudniej, czasem metalowo, a czasem punkowo, ale od korzeni tej muzyki odciąć się nie da.

Valensi debiutuje na tym krążku również jako tekściarz. I pod tym względem płyta nie powala. Przeciwnie – trąci banałem. Dopiero pod koniec robi się bardziej gęściej, bardziej treściwie. Jakby autor z czasem uczył się rzemiosła. Niestety od zupełnych podstaw.

„New skin” tworzy Dziesięć różnorodnych, dynamicznych kawałków trwających łącznie ledwie pół godziny. Porcyjka szybkiego grania przyjemnego dla ucha, ale nieszczególnie zapadającego w pamięć. Niby fajnie, bo chce się i można przy nim popodrygiwać, ale brakuje czegoś, na czym chciałoby się dłużnej zawiesić ucho. Ot, zabawmy się i chodźmy dalej.