NiepokĂłj miĹy dla ucha
- 12 April, 2015
- Tomasz Nowak
Z ostatnim z trzech polskich koncertĂłw podczas âThe Unquiet Sky TourËŽ zespóŠArena zawitaĹ do poznaĹskiego Blue Note Jazz Club. Pretekstem dla tej trasy jest oczywiĹcie przede wszystkim najnowszy, Ăłsmy album grupy âThe Unquiet SkyËŽ. Do tego dochodzi jednak rĂłwnieĹź nobliwa rocznica â dwadzieĹcia lat istnienia kapeli.
StajÄ c wiÄc przed dylematem â best of czy promocja nowego krÄ Ĺźka â Brytyjczycy dokonali sĹusznego wyboru. W secie siedemnastu nagraĹ znalazĹy siÄ cztery reprezentatywne dla âThe Unquiet SkyËŽ, w tym mocny, otwierajÄ cy wystÄp âThe Demon StrikesËŽ. RĂłwnieĹź pozostaĹe (âHow Did it Come to This?ËŽ, âThe Unquiet SkyËŽ, âTraveller BewareËŽ) potwierdziĹy, Ĺźe Arena stawia na zdecydowanie mocniejsze granie. Muzyczne pejzaĹźe schodzÄ na plan dalszy.
Arena âod zawszeËŽ gra zresztÄ nietypowo, ĹamiÄ c z upodobaniem sztampowe harmonie. ByÄ moĹźe wĹaĹnie dziÄki temu zalicza siÄ jÄ bardziej do nurtu rocka neo-progresywnego. OczywiĹcie rzeĹşbiÄ ca solowe przestrzenie gitara Johna Mitchella niesie ze sobÄ wszystko to, co fani prog-rocka kochajÄ najbardziej. Jednak daleko mu do Ĺzawego przynudzania, czego dowĂłd daĹ choÄby w suicie âMoviedromeËŽ. Nawet sĹynne obrotowe klawisze Clive'a Nolana brzmiaĹy w dawnej i nowej muzyce Areny jakoĹ drapieĹźniej.
PostaciÄ wycofanÄ na scenie pozostaje nadal obecny od niedawna w skĹadzie basista Kylan Amos. Ĺťal natomiast, Ĺźe swoich âpiÄciu minutËŽ nie miaĹ na bÄbnach Mick Pointer. no, ale cóş... Wszelkie niespeĹnione oczekiwania wynagrodziÄ musiaĹ publicznoĹci â z powodzeniem, zresztÄ â znakomity wokal niezwykle aktywnego frontmana Paula Manziego. Ĺwietnie wpisuje siÄ on w dopracowane aranĹźacyjnie oraz wykonane z wielkÄ precyzjÄ , wielopoziomowe kompozycje.
Znakomity warsztat muzykĂłw sĹychaÄ byĹo doskonale w przeglÄ dzie róşnorodnych przecieĹź âklasykĂłwËŽ z caĹego repertuaru grupy. PoczÄ wszy od najstarszych, jak âSolomonËŽ, po pochodzÄ ce z poprzedniej pĹyty âRaptureËŽ i âThe Tinder BoxËŽ. W tym, rĂłwnie mocno jak ostatni krÄ Ĺźek, a wiÄc czterema kawaĹkami, reprezentowany byĹ najwyĹźej jak dotÄ d ceniony â sĹusznie, jak widaÄ â trzeci album Areny âThe VisitorËŽ z 1998 roku.Â
Pewne zaskoczenie sprawiĹ bis. âTo nie nasz kawaĹek" â zapowiedziaĹ krĂłtko Manzi, po czym rozlegĹy siÄ pierwsze takty⌠âThe Show Must Go OnËŽ Queen. Ĺťeby jednak nie skoĹczyÄ zbyt dramatycznie, bisowÄ triadÄ zwieĹczyĹ finaĹ nieĹmiertelny od czasĂłw pĹyty âPrideËŽ, czyli odĹpiewane zbiorowo z publicznoĹciÄ , tchnÄ ce nadziejÄ âCrying for Help VIIËŽ.
Arena zaprezentowaĹa solidny, ponaddwugodzinny wciÄ g z rĂłwnie solidnego dorobku. DwadzieĹcia lat muzycznych poszukiwaĹ wiedzie zespóŠwyraĹşnÄ , wĹasnÄ drogÄ . Czasem, krÄtÄ , gdyĹź wiodÄ cÄ pomiÄdzy typowo prog- i art-rockowymi mieliznami ku wciÄ Ĺź odkrywanym, nowym muzycznym lÄ dom. Do tego jego czĹonkowie czyniÄ to ze stale rosnÄ cym kunsztem i wciÄ Ĺź wielkÄ energiÄ . Pomimo upĹywu lat. Brawo!