Od dziesiÄciu lat nie umiem przejĹÄ obojÄtnie obok twĂłrczoĹci Christophera von Deylena. Numer "I Feel You", ktĂłry usĹyszaĹem po raz pierwszy w 2004 roku, najoglÄdniej piszÄ c zbiĹ mnie z przysĹowiowego pantaĹyku. Z jednej strony ceniÄ sobie lekkoĹÄ z jakÄ ten pan pisze przeboje (dodam jeszcze Ĺwietne "Let Me Love You" z Kim Sanders na wokalu), z drugiej uwielbiam to, Ĺźe jego piosenki sÄ naznaczone charakterystycznymi dla new romantic szczeroĹciÄ oraz uczuciowoĹciÄ (vide "Liebe").
Schiller mĂłgĹby sobie spokojnie dalej robiÄ swoje, czyli elektroniczne kawaĹki, od czasu do czasu wylansowaÄ jakiĹ miÄdzynarodowy hit, promujÄ
c przy okazji kolejnego piosenkarza czy teĹź piosenkarkÄ i cieszyÄ siÄ sĹawÄ
spadkobiercy najlepszej niemieckiej elektronicznej tradycji. On jednak poszedĹ o krok dalej i tym razem postanowiĹ skorzystaÄ w peĹni z dorobku muzyki klasycznej. Tak oto powstaĹ album "Opus", do nagrania ktĂłrego udaĹo mu siÄ nakĹoniÄ francuskÄ
pianistkÄ Helene Grimaud, oboistÄ Albrechta Mayera oraz rosyjskÄ
sopranistkÄ AnnÄ Netrebko. JuĹź sam rzut oka na te nazwisko wystarczy Ĺźeby stwierdziÄ, Ĺźe mamy do czynienia z przedsiÄwziÄciem niespotykanym do tej pory, i na takÄ
skalÄ. No cóş â von Deylenowi siÄ nie odmawia. Dodatkowo splendoru nadaje fakt, Ĺźe pĹyta zostaĹa wydana przez label Panorama, ktĂłrego wĹaĹcicielem jest samo Deutsche Grammophon, najbardziej prestiĹźowa marka fonograficzna na caĹym globie. Nie jest to jednak pierwszy 'romans' Niemca z muzykÄ
powaĹźnÄ
: w 2008 roku graĹ u niego w "Time For Dreams" sĹynny chiĹski pianista Lang Lang, a osiem lat wczeĹniej zsamplowaĹ na potrzeby "Ein Schoner Tag" motyw z "Madame Butterfly".
"Opus" ukazaĹo siÄ w trzech wersjach. I tak moĹźemy znaleĹşÄ ten album w opcji jedno -, dwu â i trzypĹytowej. Ja skupiÄ siÄ na podstawowej i najpopularniejszej odsĹonie. SkĹada siÄ ona z 14 utworĂłw, stanowiÄ
cych poĹÄ
czenie typowej dla Schillera elektroniki z klasykÄ
. TÄ
drugÄ
kategoriÄ reprezentujÄ
: "GymnopĂŠdie no. 1" Erika Satie, "PieĹĹ Solwejgi" Edvarda Griega, "Rapsodia Na Temat Paganiniego op. 43" Rachmaninowa, "Jezioro ĹabÄdzie" Piotra Czajkowskiego oraz "Reverie" Claude'a Debussy. MuszÄ przyznaÄ, Ĺźe Von deylen zrobiĹ to z wyczuciem. UdowodniĹ, Ĺźe te dwa zgoĹa odmienne od siebie Ĺwiaty muzyczne mogÄ
ze sobÄ
wspĂłĹistnieÄ, przenikaÄ siÄ, a nawet uzupeĹniaÄ. Tutaj nowoczesne brzmienia podkreĹlajÄ
i uwydatniajÄ
znane od dekad melodie. Bardziej opornych byÄ moĹźe nawet zachÄcÄ
do siÄgniÄcia po oryginalne nagrania. Majstersztykiem w tym zestawie jest "Jezioro ĹabÄdzie". Nie pomyĹlaĹbym, Ĺźe obĂłj moĹźe iĹÄ w parze z dobrymi bitami. A jednak... W doborze tych ponadczasowych dzieĹ nie ma przypadku. Jako punkt odniesienia do tego stwierdzenia weĹşmy choÄby "GymnopĂŠdie no. 1" â przecieĹź to dzieĹo 'genialnego bĹazna' (jak zwykĹo siÄ mĂłwiÄ o autorze utworu) jest przez muzykologĂłw uwaĹźane za poczÄ
tek ambientu, ktĂłry po czÄĹci utoĹźsamiamy dziĹ wĹaĹnie z Schillerem.
"Opus" to nie tylko czerpanie z muzyki klasycznej. Jest to wedĹug mnie takĹźe ukĹon w stronÄ wspĂłĹczesnych nam mistrzĂłw. Mam tutaj na myĹli przede wszystkim Vangelisa i Kraftwerk. "W Twentynine Palms" najdobitniej sĹychaÄ wpĹyw najsĹynniejszego zespoĹu z Dusseldorfu. Intro i outro albumu ("Opus: Exposition" i "Opus: Reprise") to z kolei pieĹni wyraĹşnie inspirowane ĹcieĹźkami dĹşwiÄkowymi z "Wyprawy Do Raju", "Ĺowcy AndroidĂłw" i "RydwanĂłw Ognia". Typowo 'schillerowskim' numerem jest za to "Desert Empire" â sÄ emocje, jest niepokojÄ cy ĹźeĹski gĹos w tle. I ta oto piosenka w Ĺźaden sposĂłb nie odstaje od pozostaĹej zawartoĹci pĹyty. Doskonale wrÄcz do niej pasuje, bo von Deylen sam powoli staje siÄ kapitalnym twĂłrcÄ . I nie zdziwiĹbym siÄ gdyby za niedĹugo zajÄ Ĺ miejsce obok Vangelisa na firnamencie najwiÄkszych kompozytorĂłw tematĂłw filmowych.Â