Pablopavo i Ludziki

Polor

Karrot Kommando
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Życie, także to muzyczne, nie znosi próżni – 22 czerwca ubiegłego roku nie udało mi się pojechać na koncert Paula McCartneya do Warszawy. Tego dnia w Czwórce usłyszałem za to„Magnez i Wapń” Pablopavo nagrany z Praczasem. Paweł Sołtys za Pawła z The Beatles. Pewnie gdybym udał się wtedy na Stadion Narodowy moja przygoda z tym artystą przesunęłaby się nieco w czasie. Może, o zgrozo, nigdy bym o nim nie usłyszał. Pablopavo zdecydowanie zdominował drugą połowę 2013 roku w moim odtwarzaczu, komputerze, telefonie i samochodzie, stając się powodem konfliktów z moją drugą, lepszą połową a la 'ile możesz słuchać tego samego?’ Z niecierpliwością zatem oczekiwałem premiery trzeciej płyty warszawiaka z Ludzikami.

Album zatytułowany „Polor” pojawił się na sklepowych półkach 25 stycznia. Do tego czasu znane były dwie kompozycje z tego krążka: „Koty”, które ukazały się na składance wytwórni Karrot Kommando „Złota Karrota” oraz „Dancingowa Piosenka Miłosna”. Ten drugi kawałek przenosi nas do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a Pablopavo śpiewający tutaj niskim głosem po prostu hipnotyzuje. Utwór od kilku tygodni błyszczy na liście przebojów radiowej Trójki, przełamując nasz rodzimy mainstream. Nie ma w tym nic dziwnego - prosta melodia i słowa szybko zapadają w pamięć. Jestem pewien, że niejednej młodej parze przygotowującej się do ślubu, Pablopavo rozwiązał odwieczny problem 'do czego pierwszy taniec’.

Na „Polorze” mamy jeszcze 10 piosenek. Jest kilka rzeczy, które zaskoczą fanów. Pierwszą z nich jest brak intro, którymi okraszone były wszystkie dotychczasowe albumy Pablopavo i Ludzików. I zawsze były to pełnoprawne numery, nie żadne 'zapchajdziury’. Po drugie nie ma tutaj reggae, z którym do tej pory wokalista głównie był kojarzony. To pokazuje, że Pablopavo nie stawia na sprawdzone rozwiązania, które jakby nie było po części przyniosły mu popularność. Chociaż gdyby z nich skorzystał to nie mam wątpliwości, że i tak otrzymalibyśmy kolejne arcydzieło. W zamian za reggae pojawia się trochę bluesa („Piątek”), psychodelicznych klimatów („Patrz Jak Się Stara Wiatr”) i jazzu („Wenecja”). Mieszkańcy stolicy i tamtejsi lokalni patrioci będą z kolei mieli prawo ponarzekać, że na tym wydawnictwie nie ma aż tyle Warszawy, ile było dotąd, czy to na „10 Piosenkach” czy „Telehonie”.

Tradycyjnie muzyk wyśpiewał kilka historyjek miejskich: „Krzysiek”, „Nemeczek”,„Wenecja” i „Mikołaj”. Wrażenie robi zwłaszcza ten przedostatni, bez mała ośmiominutowy utwór. Zwracają uwagę soulowy głos towarzyszącej Pablopavo Ani Iwanek oraz tekst. Jak dla mnie najmocniejszy obok „Szpilek” spośród wszystkich wierszy lidera Ludzików . To jest ta kategoria piosenek, których chciałoby się słuchać jedynie w wersjach instrumentalnych. „Polor” nie ma słabych momentów. Każda z piosenek to istny majstersztyk. Gdybym miał wskazać absolutny numer jeden z tego albumu, musiałbym wymienić wszystkie dwanaście kawałków. 

Pablopavo na „Polorze” doskonale dobrał proporcje. Płyta jako całość nie jest tak przygnębiająca jak „10 Piosenek” (skąd inąd rĂłwnieĹź świetna), zarĂłwno muzycznie, jak i lirycznie. Trudne ‘miejskie tematy’ rĂłwnowaĹźy choćby „Kotami”, „Dancingową”, zabawnym numerem „Bulaj” czy teĹź osobistym „Pablo i Pavo”. Ponadto naleĹźy dodać (tu banał), Ĺźe nikt od dawna nad Wisłą nie pisał tak pięknie, w sposĂłb nieoczywisty, o miłości. Myślę, Ĺźe tym albumem uda mu się dotrzeć do szerokiej publiczności, nawet jeśli sam artysta mĂłwi, Ĺźe mu na tym nie zaleĹźy. Dla mnie muzyczny rok 2014 zaczął się najlepiej jak tylko mĂłgł. Nie sądzę, aby pojawiła się jakaś polska płyta, ktĂłra przypadnie mi do gustu bardziej aniĹźeli „Polor”. No chyba, Ĺźe Pablopavo uda się jeszcze w przeciągu najbliĹźszych 10 miesięcy nagrać zapowiadany krążek z piosenkami, do ktĂłrych akompaniuje sobie na gitarze.

Â