Krzysztof Bidziński

Polskie Firmy Fonograficzne

Music Press & Media
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Kiedy w 1988 roku, mając cztery lata dostałem na imieniny od mamy kasetę artysty posługującego się pseudonimem Fancy, rozpoczęła się moja wielka, maniakalna przygoda z kolekcjonowaniem wszystkiego co związane jest z muzyką. Ulubionym miejscem w Łodzi zaś była dla mnie budka z taśmami na ulicy Piotrkowskiej tuż przy Placu Wolności. Do dziś pamiętam slogan jednej z wytwórni – 'Chcesz być bonzo – kupuj w Tomzo'. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wszystkie te wydawnictwa, które kupowali moi rodzice były w 'znakomitej' większości piratami. Piszę o tym dlatego, że 1 kwietnia miała miejsce premiera elektronicznej wersji książki Krzysztofa Bidzińskiego zatytułowanej„Polskie Firmy Fonograficzne”, poświęconej legalnym i nielegalnym wydawcom nośników w naszym kraju. 

Publikacja ma ponad 260 stron i zasadniczo można ją podzielić na dwie części. Pierwsza z nich to wywiady z ludźmi, którzy na muzyce zjedli w Polsce przysłowiowe zęby. Znajdziemy wypowiedzi na przykład Hirka Wrony, Marii Woyciechowicz, Waltera Chełstowskiego, Marka Kościkiewicza, Andrzeja Puczyńskiego, Grzegorza Burakiewicza z ZAiKS-u, pracownika empiku, pirata – wydawcy, Peji, niezależnego wydawcy Wojciecha Sawińskiego i Dariusza Bociana – wieloletniego właściciela sklepu muzycznego w Elblągu. Dyskusja dotyczyła między innymi: problematyki cenzury w PRL, relacji artysta – wydawca i kulturotwórczej roli piratów. Ten ostatni temat przybrał wręcz formę debaty. Z "Polskich Firm Fonograficznych” dowiemy się również o regulacjach prawnych, które umożliwiły funkcjonowanie nielegalnych wydawnictw oraz tych przepisów i ustaw, które te zjawisko ukróciły.

Drugi rozdział ma już charakter stricte encyklopedyczny – każdy z 'labeli', który choćby na chwilę pojawił się na naszym rodzimym rynku, został tutaj starannie opisany. Przyznam szczerze, że wygląda to imponująco – liczba wydawców, o których możemy poczytać, jest nie do policzenia, począwszy od dużych uznanych tuzów: Universal, Sony aż do mniejszych na przykład Karrot Kommando. Ktoś pamięta jeszcze Koch International Poland, który przygotował w latach 90-tych między innymi składanki Lady Pank czy też Lombardu? W tej książce znajdziemy trochę faktów na ich temat. 

„Polskie Firmy Fonograficzne” to doskonała propozycja dla wszystkich tych, którzy interesują się w Polsce muzyką, od zwykłych słuchaczy, aż do ludzi nauki. To wydawnictwo systematyzuje całość wiedzy na ten temat. Już nie ma potrzeby ślęczenia godzinami w bibliotekach i wyszukiwania pojedynczych, zdawkowych informacji. Tutaj wszystko mamy podane 'na tacy'. Zwracam uwagę na to, że wykorzystano formę wywiadu do przekazania nam wiadomości. To sprawia, że treść książki staje się przystępna i atrakcyjna. A takie publikacje są zazwyczaj jednak nudne. W tym przypadku tak nie jest. To kolejna dobra pozycja (po „Z Talentem Do Gwiazd” Adama Grzegorczyka i Tomasza Kopcia) o tej drugiej stronie muzyki, o której zazwyczaj wiemy niewiele. 

Â