
Powrót Pantery, czyli jak Bosy Kowboj z Piekła poskromił krakowską Tauron Arenę.
- 06 February, 2025
- Aneta Kuhny, Piotr "Bobas" Kuhny
4 lutego każdy szanujący się fan metalu zameldował się w krakowskiej Tauron Arenie, na zorganizowanym przez Live Nation koncercie zespołu Pantera.
Występ legendy poprzedzili goście. W roli pierwszego suportu zobaczyliśmy zespół Child Bite. Amerykańska formacja pod wodzą założyciela i wokalisty Shawna Knight’a zaprezentowała bardzo dynamiczny set, łączący hardcore z punkiem i metalem, którym chyba „kupiła” sporą część powoli gromadzącej się pod sceną publiczności. Występ tej kapeli był nieco zaskakujący, ale na tyle dobry, że na pewno przyjrzę się im bliżej i będę wyczekiwać kolejnych gigów w naszym kraju.
Zaraz po nich usłyszeliśmy doskonały Power Trip, który zaserwował solidną, 40-minutową porcję trashu, porywając ludzi do pierwszego pogo w młynkach. Seth Gilmore tymczasowo przejął mikrofon po nagłej śmierci Ryley’a Gale’a i trzeba przyznać, że radzi sobie znakomicie. Zespół zaprezentował większą część utworów z ich drugiego albumu „Nightmare Logic”, rozgrzewając porządnie publikę przed głównym daniem wieczoru.
Przed pojawieniem się na scenie Pantery, w głośnikach rozbrzmiało „In heaven”, czyli oryginalny soundtrack do „Eraserhead” David Lyncha, którym zespół uczcił niedawno zmarłego, kultowego reżysera.
I w kóncu nadszedł ten moment na który wszyscy czekali- przed sceną pojawiła się wielka płachta z napisem "PANTERA". Na umieszczonych po bokach sceny ekranach wyświetlono filmy z backtag'e z "oryginalnych" czasów i nagle przy dźwiękach „A New Level” opadła kurtyna i na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru. Tak wiemy, wiemy... "Co to za Pantera bez Dimebaga Darrella i Vinniego Paula?”. Odpowiadając- to nadal potężny drapieżnik! Choć z oryginalnego składu pozostała tylko połowa: Rex Brown (bas) i Phil Anselmo (chronologicznie drugi wokalista w tym zespole, ale najmocniej z nim kojarzony), to po pierwsze duch braci Abbot czuć było w powietrzu, a po drugie ich podobizny patrzyły na nas z naciągów perkusji. No i muzycy którzy ich zastąpili: Zakka Wylde (gitara) i Charlie Benante niewątpliwie "wiedzieli co to jest Pantera". Mało tego, Zakk był mocno zaprzyjaźniony z Dimebagiem. Anselmo mimo upływu lat nadal dysponuje wokalem, który wzbudza "Respect" i podnosi włosy na karku, Rex kładł solidne podkłady budujące rytm utworów, a "nowi" nie pozostawali za nimi w tyle. Wylde agresywnie traktował struny swej gitary, pozwalając poczuć Dimebag'owe podejście do metalu.
„Mouth for War” i „Strength Beyond Strength” , a potem „Becoming” i „I’m Broken” i cały obszar pod sceną zamienił się w jeden wielki mosh pit. Nie będziemy opisywać całej setlisty (znajdziecie ją poniżej), pozwólcie że skupimy się na kilku najciekawszych momentach.
"This Love” -cała publika śpiewała z Anselmo, który długo dziękował fanom za obecność i wsparcie.
„Floods”. Tu znów na ekranach zagościli bracia Abbot. Wyświetlono archiwalne nagrania przedstawiające Dimebaga Darrella i Vinniego Paula, przypominając fanom ich ogromny wkład w historię metalu. Do tego Zakk Wylde, który zagrał solo tak, by wraz z obrazem wryło się na długo w pamięć widzów.
„Walk”- "klasyka klasyki", jeśli chodzi o Panterę i ogólnie pojęty metal. Utwór, który jest swoistą wizytówką zespołu, bardzo wyczekiwany zarówno przez publiczność, jak i samego wokalistę, który przyznał, że nie mógł się doczekać, kiedy to zagrają. Podczas tego kawałka do muzyków dołączyli członkowie Child Bite i Power Trip. Zabawnym akcentem był fakt, że Phil w Krakowie wystąpił właśnie w koszulce tego pierwszego zespołu. Szaleństwo pod sceną jak i na niej za sprawą wspomnianych gości. I niesamowite, wykrzyczane przez tysiące gardeł:
"Respect, walk
What did you say?
Respect, walk
Are you talking to me?
Respect, walk"
Zagrane dalej „Domination” i „Cowboys From Hell”- dały pełne pole do popisu dla wirtuoza gitary Zakka Wylde’a, który, trzeba przyznać, doskonale odnajduje się w repertuarze Pantery, pomimo „zajebiście wysoko postawionej poprzeczki”. Podczas tych kawałków chyba nikt nie stał na płycie...
Przyszła pora na zakończenie koncertu, ale polska publiczność nie poddaje się tak łatwo! Prócz "Fucking Hostile" granego jako bis na całej trasie, wymusiła jeszcze "Yesterday Don't Mean Shit". Kawałki, które niemal zmiotły Arenę z ziemi.
I to niestety był koniec tej niesamowitej podróży do najlepszych lat metalu. I bardzo miłe jest to, że ta muzyka się nie starzeje- nadal wzbudza emocje i "wyrywa z butów" ciesząc tysiące ludzi. A wśród nich tych, którzy z racji wieku musieli dopiero co poznać muzykę Kowbojów z Piekła. Czekacie zapewne na wytłumaczenie tytułu- przyjrzyjcie się proszę fotografiom wokalisty.
Czy obecna Pantera to zespół zasługujący jeszcze na uwagę? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam na to pytanie. Jednak pomimo wszelkich zawirowań grają dalej i jak pokazuje frekwencja oraz ciepły odbiór w Krakowie, fanów im raczej nie brakuje.
Do "przewijania" zdjęć należy używać znaczników w dolnej części ramki (telefon, komputer) lub strzałek (komputer).















































































































