Prog In Park..ing Lot, czyli III edycja Prog In Park za nami
- 15 July, 2019
- Piotr SagaĹski
To juĹź 3 rok, kiedy w festiwalowym kalendarzu goĹci Prog In Park, produkowany przez ekipÄ z Knock Out Productions. Tym razem moĹźna by zaryzykowaÄ stwierdzenie, cytujÄ c Mikaela Akerfeldta, Ĺźe impreza powinna siÄ nazywaÄ Prog In Parking Lot, a to wszystko za sprawÄ lokalizacji tegorocznej edycji. Niestety, w zwiÄ zku z remontem Parku SwoiĹskiego (w ktĂłrym odbyĹa siÄ pierwsza edycja a druga, gdyby nie odwoĹanie headlinera, rĂłwnieĹź odbyĹa by siÄ w parku) miejscem koncertu byĹ parking na tyĹach klubu Progresja. Powiem tak â wyglÄ daĹo to sĹabo.Â
Stary parking, PRL-owski budynek stojÄ cy po lewej stronie sceny z kartonami i innymi wÄ tpliwymi gadĹźetami w oknach. Biedna scena, bez Ĺźadnych efektĂłw (poza ĹwiatĹem), nawet horyzont sceny byĹ transparentny przez co w tle byĹo widaÄ âblaszakâ opuszczonego centrum handlowego. Szkoda, bo niewielkim kosztem moĹźna by pewne rzeczy zmieniÄ by wyglÄ daĹy lepiej. OczywiĹcie, dla kogoĹ te niuanse mogÄ nie mieÄ znaczenia, ale dla mnie, osoby ktĂłra pracuje od ponad 10 lat w technice scenicznej miaĹo duĹźe znaczenie.
DzieĹ pierwszy zaczÄ Ĺ siÄ od koncertu zespoĹu Sermon, ktĂłrego z racji godziny wystÄpu â 16:00 nie byĹo mi dane zobaczyÄ. Po zameldowaniu siÄ na miejscu kolejnym w kolejce byĹ francuski Alcest. WystÄp wystartowaĹ z kawaĹkiem âKodamaâ z albumu o tej samej nazwie. DoĹÄ ciekawy wybĂłr na âotwieraczâ bo to doĹÄ melancholijny kawaĹek, w ktĂłrym zabrakĹo ewidentnie pazura. Kolejny numer âOiseaux de proieâ lekko oĹźywiĹ publicznoĹÄ, ktĂłra z wiÄkszym zaangaĹźowaniem przyglÄ daĹa siÄ poczynaniom muzykĂłw, ale niestety wokal gdzieĹ gubiĹ siÄ w Ĺcianie dĹşwiÄku instrumentĂłw. NastÄpne kompozycje byĹy bardzo podobne do siebie. UtwĂłr koĹczÄ cy show âDelivranceâ mĂłgĹby posĹuĹźyÄ jako soundtrack do filmu i jakiejĹ wzruszajÄ cej sceny. Generalnie nie zagrali Ĺşle, ale jednak trochÄ nie moja bajka â daĹbym im szansÄ w klubowym koncercie.
Zmiana setupu i na scenie melduje siÄ Tesseract. Od pierwszych taktĂłw âConcealing Fateâ dostaliĹmy potÄĹźny cios w postaci cudownego wrÄcz nagĹoĹnienia. Brzmieli bardzo dobrze, soczyĹcie. Panowie grajÄ cy bardzo technicznie, lawirujÄ cy miÄdzy Slipknotem, Dream Theater a Three Days Grace dali dosyÄ ciekawe i energetyczne show. Utwory takie jak âLuminaryâ, âDystopiaâ czy âKingâ skutecznie rozbujaĹy licznie przybyĹÄ publikÄ. I to nie dlatego, Ĺźe basista zespoĹu do zĹudzenia przypominaĹ Titusa z Acid Drinkers, tylko naprawdÄ zaprezentowali porzÄ dnÄ paczkÄ technicznego, mocnego grania.
No i przyszedĹ czas na Fisha. Niestety jego wykon w 100% potwierdziĹ moje obawy co do jego obecnoĹci akurat na tym festiwalu. ZaczÄĹo siÄ od iĹcie âCollinsowegoâ âBig Wedgeâ, fajny, rockowy otwieracz. Co ciekawe, byĹo bardzo cicho, tak jakby dĹşwiÄkowiec zapomniaĹ podnieĹÄ gĹoĹnoĹÄ o 2-3 poziomy do gĂłry. Kiedy usĹyszaĹem pierwsze nuty utworu âVigilâ nie ukrywam, Ĺźe dostaĹem gÄsiej skĂłrki â uwielbiam ten utwĂłr i bardzo dawno nie sĹyszaĹem go na Ĺźywo. Tak szybko jak pojawiĹa siÄ ekscytacja pojawiĹo siÄ rozczarowanie. Niestety przy wyĹźszych partiach Fish ewidentnie nie dawaĹ rady, wrÄcz kaleczyĹ ten epicki numer â cóş lata lecÄ i lepiej pewnie nie bÄdzie. CaĹoĹÄ wystÄpu byĹa bardzo pop rockowa, absolutnie nie nawiÄ zujÄ ca do progresywnego charakteru festiwalu, nawet ostatni âLavenderâ Marillionu nie poprawiĹ sytuacji.
Czas na headlinera dnia pierwszego, czyli Opeth. SzwedĂłw zawsze fajnie posĹuchaÄ, niezaleĹźnie czy to festiwal czy koncert klubowy. CaĹoĹÄ brzmiaĹa bardzo dobrze, aczkolwiek znowu miaĹem wraĹźenie, Ĺźe jest za cicho. Ci, ktĂłrzy byli na pierwszej edycji Prog In Park mogli mieÄ niemaĹe deja vu, poniewaĹź zespóŠzagraĹ dokĹadnie taki sam set jak w 2017 roku â nie jestem tylko pewien czy w 2017 grali âThe Devils Orchardâ â reszta, toÄka w toÄkÄ ten sam festiwalowy set od lat. A wiÄc poleciaĹy âSorceressâ, âGhost Of Preditionâ ,âDemon of The Fallâ, âIn My Time Of Needâ, czy koĹczÄ cy âDeliveranceâ. Przez chwilÄ byĹa maĹa nadzieja, Ĺźe zagrajÄ nowy singiel âHeart In Handâ , ktĂłry ujrzaĹ ĹwiatĹo dzienne dokĹadnie w dniu koncertu w Polsce â Mikael zapytaĹ, czy majÄ to zagraÄ, ale po chwili dodaĹ, Ĺźe nie Äwiczyli tego kawaĹka wiÄc go nie zagrajÄ . Nawet konferansjerka Mikaela, na ktĂłrÄ zawsze czekam z niesamowitÄ ekscytacjÄ byĹa w duĹźej mierze kopiÄ z 2017 roku â nawiÄ zanie do SBB i JĂłzefa Skrzeka, czy wspominki pierwszej trasy w Polsce i sytuacji na statku pĹynÄ cym ze Szwecji do Polski â niby fajnie, niby Polski akcent, ale to juĹź byĹo. Sam wystÄp byĹ bardzo dobry â to taki progresywny Slayer â rzadko trafia siÄ sĹaby wystÄp. Czekam z utÄsknieniem na nowÄ pĹytÄ i przede wszystkim klubowy koncert.
Drugi dzieĹ festiwalu i kolejne gwiazdy â Dream Theater, Richie Kotzen, Haken, Soen oraz otwierajÄ cy dzieĹ Bright Ophidia â na ktĂłry nie zdÄ ĹźyĹem. Kolejny w kolejce byli panowie z Soen i powiem szczerze, Ĺźe na ten wystÄp bardzo czekaĹem. Pierwsze takty âCovenantâ potwierdziĹy, Ĺźe warto byĹo czekaÄ. Bardzo ciekawe, melodyczne progresywne klimaty. ZespóŠbardzo dobrze wyglÄ daĹ na scenie a wszystko, ĹÄ cznie z takimi numerami jak âOpalâ, âSaviaâ , âMartyrsâ sprawiaĹo wraĹźenie dobrej spĂłjnoĹci. Na koniec majestatyczny âLotusâ idealnie zakoĹczyĹ wystÄp SzwedĂłw.
NastÄpnie na scenie pojawiĹ siÄ Haken. Podczas ich wystÄpu trochÄ popadaĹo, ale na szczÄĹcie nie odstraszyĹo to ludzi, ktĂłrzy licznie stawili siÄ przed scenÄ . Przyznam, Ĺźe Haken nigdy szczegĂłlnie mi nie podchodziĹ i ten wystÄp tego nie zmieniĹ. Nie mĂłwiÄ, Ĺźe nie jest to zespóŠwarty Ĺledzenia, bo ogĂłlnie sobotni wystÄp byĹ na dobrym poziomie. âPuzzle Boxâ, âEarthriseâ czy âNil by Mouthâ zabrzmiaĹy bardzo dobrze, ale na mnie wraĹźenia nie zrobili.
Pojawienie siÄ w lineupie Richiego Kotzena byĹa nie lada zaskoczeniem â tyle o ile Fish mĂłgĹ zagraÄ bardziej progresywne utwory to RichieâŚno cóş. Niemniej jednak dla mnie byĹ to numer jeden sobotniego wieczoru. Uwielbiam tego faceta, ktĂłry z gitarÄ robi niesamowite rzeczy. ZaczÄli od skocznego âRiotâ by przejĹÄ w jeden z moich ulubionych utworĂłw âBad Situationâ. Wielka szkoda, Ĺźe z powodĂłw logistycznych nie byĹo âsigning sessionâ z jego udziaĹem. Fantastycznie oglÄ da siÄ zespĂłĹ, ktĂłremu siÄ chce, ktĂłry tak dobrze czuje siÄ na scenie i daje tyle pozytywnej energii. âLove is Blindâ, âFearâ czy wspaniaĹy âHelp Meâ wypadĹy Ĺwietnie. Na Koniec miĹa niespodzianka i nowy numer âVenomâ, ktĂłry zakoĹczyĹ to wspaniaĹe blues â rockowe show.
Chwila przerwy na zmianÄ ustawienia i na scenie melduje siÄ Dream Theater. Ostatni raz widziaĹem ich w katowickim Spodku w 2015 roku. Na szczÄĹcie po sĹabiutkim âThe astonishingâ w koĹcu nagrali bardzo dobry album â mowa tu oczywiĹcie o âDistance Over Time. I utworem z tego albumu zaczÄli set. W porĂłwnaniu do koncertu Opeth nagĹoĹnienie byĹo znowu mocniejsze i bardziej soczyste. Z nowego albumu usĹyszeliĹmy piÄkny i majestatyczny âFall Into The Lightâ, âBarstool Warriorâ oraz âPale Blue Dotâ. Ĺwietnie wypadĹ âIn The Presence of Enemies, Part Iâ z niesamowitym przejĹciem mniej wiÄcej w Ĺrodku numeru. MĂłwi siÄ Ĺźe, muzycy Dream Theater grajÄ jak zaprogramowane roboty. ĹmiaĹ siÄ nawet z tego Mikael Akerfeldt, mĂłwiÄ cy o tym, Ĺźe âoni zawsze ÄwiczÄ , aby graÄ perfekcyjnie i nie majÄ czasu aby pĂłjĹÄ na piwoâ. MoĹźe i tak jest, ale koncert byĹ Ĺwietny, ale chyba byĹ to najkrĂłtszy set DreamĂłw na jakim byĹem â trwaĹ zaledwie 1 godzinÄ i 22 minuty i zakoĹczyĹ siÄ klasykiem âAs I Amâ â zapewne moĹźna to tĹumaczyÄ âfestiwalowymâ charakterem ich wystÄpu.
Trzecia edycja Prog In Park za nami. Mimo pewnych niedociÄ gniÄÄ byĹa to udana impreza. LiczÄ, Ĺźe kolejna edycja bÄdzie z nieco wiÄkszym rozmachem, oraz dobĂłr artystĂłw bÄdzie jeszcze bardziej dopracowany. Well done Knockout!