Daleki byĹbym od napisania w przypadku Madonny, Ĺźe 'trzeba wiedzieÄ kiedy ze sceny zejĹÄ', cytujÄ c klasykĂłw z Perfectu, bo nie wypada tak twierdziÄ o artystce, ktĂłrÄ wiele osĂłb uwaĹźa za KrĂłlowÄ Pop. Nawet jeĹli nie kaĹźdy zgadza siÄ z tym okreĹleniem, to nie moĹźna jej odmĂłwiÄ tego, Ĺźe jest legendÄ . PrawdÄ jest jednak, Ĺźe od kilku lat Amerykanka jest cieniem samej siebie, a jej muzyka w Ĺźaden sposĂłb nie nawiÄ zuje juĹź do chwil chwaĹy, jakie ĹwiÄciĹa od poĹowy lat 80-tych ubiegĹego wieku, do choÄby caĹkiem niezĹego krÄ Ĺźka "Confessions On A Dancefloor".Â
Przyznam szczerze, Ĺźe nie spodziewam siÄ juĹź wiele po Madonnie, tym niemniej od siedmiu lat jak sĹyszÄ, Ĺźe nagrywa kolejny album, to mam nadziejÄ, Ĺźe nawet jeĹli nie bÄdzie to arcydzieĹo na miarÄ "Ray Of Light", to ĹudzÄ siÄ przynajmniej usĹyszeÄ gustowny, dobry pop. I myĹlaĹem, Ĺźe tak stanie siÄ przy okazji jej nowej pĹyty zatytuĹowanej "Rebel Heart". Niestety, tak jak to miaĹo miejsce przy okazji wydania "Hard Candy" i "MDNA", tak i teraz srodze siÄ rozczarowaĹem.Â
Dawniej twĂłrczoĹÄ Madonny sĹynÄĹa z przebojowoĹci - ciÄĹźko zliczyÄ iloĹÄ kawaĹkĂłw, ktĂłre zostaĹy numerami jeden na caĹym Ĺwiecie. Na "Rebel Heart" nie widzÄ, ani nie sĹyszÄ nic, co mogĹoby zawojowaÄ rozgĹoĹnie radiowe. Nie jest takim utworem "Bitch, I'm Madonna" zaĹpiewany z Nicki Minaj (jej obecnoĹÄ to ukĹon w stronÄ mĹodszej publicznoĹci), o ktĂłrym co najwyĹźej moĹźna powiedzieÄ, Ĺźe jest irytujÄ cy i mÄczÄ cy, ze wzglÄdu wĹciekĹÄ elektronikÄ, ktĂłrÄ zostaĹ naszprycowany. TakĹźe w "Iconic" z udziaĹem Mike'a Tysona (sic!) i Chance The Rapper nie widzÄ potencjaĹu z tego samego powodu. O takÄ muzykÄ podejrzewaĹbym co najwyĹźej szwedzkÄ IconÄ Pop, a nie kobietÄ, ktĂłra przez ponad dwie dekady nagraĹa co najmniej 50 Ĺwietnych piosenek.Â
Nawet jeĹli Madonnie zdarzyĹo siÄ kiedyĹ nie nagraÄ wielkiego hitu, to na pewno jej kompozycje byĹy namiÄtne i seksowne, Ĺźe wspomnÄ tylko "Deeper And Deeper" czy teĹź "Secret". Tego teĹź na "Rebel Heart" siÄ nie uĹwiadczy. No chyba, Ĺźe na siĹÄ wybiorÄ "Best Night", w ktĂłrej w tle przewija siÄ delikatny orientalny motyw, o ktĂłrym ledwo co pomyĹlÄ, Ĺźe jest zmysĹowy.Â
Zaproszenie Nicki Minaj, Nas-a, Chance The Rapper i Tysona do wspĂłĹpracy pomoĹźe "Rebel Heart" co najwyĹźej promocyjnie, bo to gĹoĹne nazwiska i zapewne zwiÄkszÄ sprzedaĹź. ChociaĹź na pĹycie znajdziemy kilka przyzwoitych utworĂłw ("Devil Pray", "Joan Of Arc" i brzmiÄ cy niczym odpad ze wspomnianego wyĹźej "Ray of Light" - "Body Shop"), to jednak przepadajÄ one poĹrĂłd pozostaĹych 16 przeciÄtnych, banalnych i nijakich numerĂłw. "Rebel Heart" to taki album bez historii w sumie. Po przesĹuchaniu nie ma siÄ ochoty puĹciÄ go od nowa, zabraÄ do auta czy poleciÄ znajomemu. PoĹoĹźyÄ na pĂłĹce lub skasowaÄ z biblioteki iTunes i zapomnieÄ. Wydaje mi siÄ, Ĺźe prawdziwÄ KrĂłlowÄ Pop jest teraz Kylie Minogue, ktĂłrej wydany rok temu krÄ Ĺźek "Kiss Me Once" byĹ po prostu fantastyczny, nie tylko w porĂłwnaniu z nowym wydawnictwem Madonny.