Sceny z pamięci we Wrocławiu.

  • 21 February, 2020
  • Piotr Sagański

Ostatni raz Dream Theater gościliśmy w 2019 roku w ramach festiwalu Prog In Park w Warszawie.  Zespół promował wtedy najnowszy album „Distance Over Time” . Nie powiem złego słowa na tamten występ, ale dobrze wiemy, że był to krótki a przede wszystkim festiwalowy set. Na koniec warszawskiego show James LaBrie obiecał, że niebawem wrócą. Słowa dotrzymali i kolejne spotkanie odbyło się 16 lutego we Wrocławskiej Hali Orbita.

W momencie ogłoszenia koncertu, było wiadomo, że będzie to wyjątkowy wieczór. Zespół oprócz kontynuacji promocji  ostatniego krążka zapowiedział  odegranie w całości kultowego „Metropolis Pt.2 : Scenes From a Memory”. Jak zapowiedzieli, tak zrobili. Na początek godzinny set składający się z nowych utworów takich jak „Untethered Angel”, który posłużył jako otwieracz koncertu, „Paralyzed”, „Barstool Warrior” czy „Pale Blue Dot”. Oczywiście oprócz nowych kompozycji, miejsce w pierwszym secie znalazły też „A Nightmare To Remember” czy genialny „In the Presence of Enemies, Part I”. Obawiałem się trochę akustyki Hali Orbita, nigdy nie miałem przyjemności uczestniczyć w koncercie organizowanym w tej hali, ale zaskoczyła pozytywnie. Mocne, soczyste, czyste brzmienie to był mocny atut koncertu. 

Lekki niesmak pojawił się, gdy po równej godzinie grania, zespół zszedł na 20 minutową przerwę. Moim zdaniem było to zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza, że poza wniesieniem na scenę gitary akustycznej nie zmieniło się kompletnie nic. Nawet elementy scenograficzne zostały takie jak w pierwszej części. Myślę, że można było to ograć w 5 minut puszczając przy tym ciekawe animacje na ekranie projekcyjnym. Po przerwie zaczęła się podróż przez dramatyczną opowieść  głównego bohatera Nicholasa, który podczas sesji hipnoterapeutycznych  poznaje swą zaskakującą przeszłość. 

Podczas poszczególnych utworów na ekranie wyświetlały się animacje nawiązujące do każdego aktu, czyli de facto do każdej piosenki. Szczególną uwagę i aplauz publiczności wzbudziły projekcie podczas pełnego wzruszeń i zadumy „Through Her Eyes” kiedy to Victoria Page stoi na cmentarzu pry nagrobkach z takimi nazwiskami jak Bowie, Burton, Mercury, Vaughan, Abbott czy Peart – piękny tribute dla tych wielkich muzyków, których nie ma już wśród nas.

Kolejne akty Ne przyniosły już takich uniesień. Odegrane zostały z wyjątkową starannością. Moją uwagę zwrócił natomiast Jordan Rudess, który mimo wzorowej gry był nieco nieobecny – ten zawsze uśmiechnięty gentelman był nieco zgaszony, lekko wycofany i trochę bez znanego mu powera. Reszta składu bez zastrzeżeń , aczkolwiek (czkam tutaj na krytykę tru fanów DT) nadal uważam, że La brie jest najsłabszym ogniwem zespołu.

Po odegraniu całego koncept albumu, zespół wybrał utwór „At Wit’s End” jako zamykający cały wieczór. Moim zdaniem jeden ze słabszych z „Distance Over Time” – mogli wybrać coś innego, np. „As I AM”, którym kończyli kiedyś festiwalowe sety.

To był bardzo, ale to bardzo udany, pełen emocji i wzruszeń wieczór z piękną muzyką Dream Theater. Bardzo dobrze, że zespół dość często Pamięta o naszym kraju, dlatego też z niecierpliwością czekam na kolejny raz!

Sceny z pamięci we Wrocławiu." data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia