Sisters of Mercy i The Membranes w warszawskiej Progresji
- 17 September, 2017
- MichaĹ Balcer
Od ponad ÄwierÄwiecza nie nagrali Ĺźadnej nowej pĹyty, ale na ich koncerty wciÄ Ĺź przybywajÄ tĹumy. Sisters of Mercy, bo o nich mowa, w piÄ tkowy wieczĂłr wystÄ pili w warszawskiej Progresji. ByĹ to dla nich drugi wystÄp nad WisĹÄ w tym roku - dzieĹ wczeĹniej zespóŠmoĹźna byĹo zobaczyÄ w klubie B90, w GdaĹsku.Â
Sam o sobie mĂłgĹbym napisaÄ, Ĺźe jestem takim âniedzielnymâ sympatykiem grupy Andrew Eldritcha. Uwielbiam âFloodlandâ, pozostaĹe krÄ Ĺźki znam bardzo pobieĹźnie. Dla mnie kapela mogĹaby siÄ ograniczyÄ jednie do materiaĹu ze wspomnianego wyĹźej albumu. Tym niemniej w klubie przy ul. Fort Wola tego wieczoru stawiĹa siÄ jedna z najwierniejszych publicznoĹci w naszym kraju. Wszyscy ubrani na czarno, ĹźywioĹowo reagujÄ cy na kaĹźdy numer SiĂłstr. I nawet jeĹli frontman z Leeds nieco juĹź nie domaga wokalnie (ĹpiewaĹ strasznie cicho), to z pewnoĹciÄ zostaĹo mu to wybaczone, a fani cieszyli siÄ z samego faktu, Ĺźe mogÄ obcowaÄ z jego muzykÄ na Ĺźywo. SprawÄ trzeba postawiÄ jasno: Sisters of Mercy mocno siÄ nie wysili, a ich sympatycy z Progresji i tak wyszli zadowoleni. Ot taki dziwny wystÄp: minimum wysiĹku - maksimum efektu.Â
Setlista dla nikogo nie mogĹa byÄ niespodziankÄ . To staĹy i sprawdzony zestaw piosenek, jaki od kilku tygodni zespóŠfunduje swoim sympatykom na Starym Kontynencie. WystÄp rozpoczÄ Ĺ siÄ od kawaĹka âMoreâ, co jedna ze stojÄ cych obok mnie osĂłb skwitowaĹa stwierdzeniem, Ĺźe âzaczÄli na gruboâ. Koncert byĹ niezwykle krĂłtki (okoĹo 90 minut), za to bardzo treĹciwy (aĹź 21 kompozycji ). Andrew Eldritch nie prĂłbowaĹ nawet zbytnio zagadywaÄ publicznoĹci, unikaĹ wszelkich kurtuazyjnych wstawek pomiÄdzy poszczegĂłlnymi numerami. Co zrozumiaĹe, najlepsza zabawa miaĹa miejsce podczas, gdy grupa wykonywaĹa: âWalk Awayâ, âDominion / Mother Russiaâ, âFirst And Last And Alwaysâ, âTemple of Loveâ, âLucretia My Reflectionâ i âThis Corrosionâ. Sisters of Mercy zagrali takĹźe dwa covery: âRumbleâ z dorobku Linka Wraya oraz âThatâs When I Reach For My Revolverâ z repertuaru Mission of Burma.Â
Jako suport w Progresji wystÄ piĹa post-punkowa kapela The Membranes z Blackpool. W przeciwieĹstwie do Andrew Eldritcha, jej lider John Robb bardzo siÄ staraĹ, aby jego koncert zapadĹ fanom w pamiÄci. To doĹÄ charyzmatyczna postaÄ, a do takich piosenek jak: âBlack Is The Colourâ, âDo The Supernovaâ bÄdÄ chÄtnie wracaĹ. MyĹlÄ, Ĺźe niejedna osoba obecna w piÄ tek w warszawskim klubie zgĹÄbi caĹÄ ich twĂłrczoĹÄ.Â
Progresja jak zwykle okazaĹa siÄ byÄ klubem niezwykle profesjonalnym. Organizatorzy poczekali na wszystkich fanĂłw z rozpoczÄciem koncertu, przez co opóźniĹ siÄ on o 15 minut. OczywiĹcie poinformowano o tym publicznoĹÄ. Ponadto w piÄ tkowy wieczĂłr byĹo to chyba jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Warszawie â ochrona niezwykle skrupulatnie sprawdzaĹa kaĹźdÄ osobÄ wchodzÄ cÄ na obiekt, co w Ĺwietle tego, co ostatnio dzieje siÄ na Ĺwiecie zasĹuguje na szczegĂłlne uznanie. Brawo!