Po kilku latach grania w Rapid Transit i Immigrant Union, Courtney Barnett zaĹoĹźyĹa swĂłj swĂłj label Milk! Records i zaczÄĹa tworzyÄ muzykÄ na wĹasny rachunek. Po wydaniu trzech EP-ek przyszedĹ czas na pierwszy album - 23 marca ukazaĹ siÄ krÄ Ĺźek "Sometimes I Sit And Think, And Sometimes I Just Sit". TytuĹ wskazuje, Ĺźe mamy do czynienia z piosenkami rozchwianej emocjonalnie nastolatki, ktĂłra wziÄĹa do rÄki gitarÄ i postanowiĹa wyĹpiewaÄ caĹemu Ĺwiatu swoje Ĺźale. W rzeczywistoĹci jest zupeĹnie inaczej.
Album zaczyna siÄ od zadziornej kompozycji "Elevator Operator". Dalej mamy grunge'owe "Pedestrian At Best", ktĂłre obok majÄ cego Ĺwietny refren "Dead Fox" sÄ z pewnoĹciÄ kandydatami do zostania najbardziej pamiÄtnymi utworami z tego albumu. Courtney, poza wspomnianym wyĹźej grungem, caĹkiem udanie porusza siÄ po muzyce folk, country i blues z lekkim sznytem psychodelii, najlepiej wyczuwalnym w "Kim's Caravan". Wszystkie te kawaĹki sÄ bardzo melodyjne i wyraziste. I absolutnie nie powiedziaĹbym, Ĺźe to krÄ Ĺźek, ktĂłry powstaĹ w 2015 roku - gdybym o tym nie wiedziaĹ, to pomyĹlaĹbym, Ĺźe obcujÄ z pĹytÄ nagranÄ co najmniej 35 lat temu. I to wcale nie jest zarzut!
Courtney dysponuje mocnym, charakterystycznym gĹosem, ktĂłry juĹź po pierwszej piosence zapada w pamiÄÄ. Jej wokal brzmi naprawdÄ wyjÄ tkowo powaĹźnie i myĹlÄ, Ĺźe nie kaĹźdemu taka maniera Ĺpiewania przypadnie do gustu.Â
Australijka zostaĹa zaszufladkowana jako kolejna wokalistka z krÄgu 'indie rock', co jest moim zdaniem krzywdzÄ ce dla niej. WspĂłlny mianownik z tym gatunkiem to jak dla mnie jedynie niemainstreamowoĹÄ jej muzyki i nagrywanie dla maĹej wytwĂłrni. Obecnie 'indie' kojarzy siÄ z pewnÄ miaĹkoĹciÄ w sztuce i ja widzÄ c takÄ ĹatkÄ, niechÄtnie siÄgnÄ Ĺbym po tÄ pĹytÄ. Na szczÄĹcie nie zdawaĹem sobie sprawy z tej niezbyt trafnej klasyfikacji. A sama Courtney potwierdza tezÄ o tym, Ĺźe z AntypodĂłw pochodzÄ niebanalni i oryginalni artyĹci. Warto bÄdzie mieÄ jej dokonania na uwadze w najbliĹźszych latach.Â