7 marca – święto dla miłośników rocka alternatywnego oraz muzyki alternatywnej. W Krakowskiej sali konferencyjnej ICE Kraków wystąpił Steven Wilson. Steven tradycyjnie już odwiedza Polskę. Każda trasa koncertowa z jego udziałem musi zawierać jeden lub dwa koncerty w naszym kraju.

Trasa koncertowa Wilsona promuje wydany w zeszłym miesiącu najnowszy krążek Stevena „Hand.Cannot.Erase”. Kto zna tego Pana, i zna jego koncerty – to bardzo dobrze wie, że jego oprawa podobna jest do Pink Floydów. Nie tylko muzyka gra tutaj pierwsze skrzypce. Na wielkim telebimie zawieszonym za sceną przez większą część koncertu puszczane były nagrania wideo będące uzupełnieniem treści piosenek. 

Zespół zagrał cały set z krążka i uzupełnił całość o kilka utworów z poprzednich albumów – był to „Hormony Korine” z „Insugerments”, „Index” z „Grace for Drawning” oraz „Watchmaker” i „The Raven That Refuse to sing” z ostatniego krążka. Pojawiły się także dwa utwory z dorobku Porcupine Tree – „Lazarus” oraz „Sleep Together” które to doskonale wpasowały się w klimat koncertu. 

Po wyczynach Wilsona na scenie ewidentnie widać, że muzyk jest w doskonałej formie. Wszystkie utwory zostały przez chłopaków zagrane z pasją i mocą. Szkoda jedynie, że zabrakło wokalistki z „Routine” – jej głos został puszczony z komputera. To samo tyczy się niestety coraz to większej ilości efektów dźwiękowych. Steven coraz częściej korzysta z usług playbacku. Szkoda. 

Koncert jednakże był niemalże doskonały. Elektryzujący i poruszający. Przesłanie z krążka „Hand.Cannot.Erase” spotęgowane nagraniami filmowymi oraz grą na „żywo” muzyków było tak mocne, że nawet kończący koncert „The Raven That Refuse to sing” nie zrobił aż tak wielkiego wrażenia. Kto nie był niech żałuje.