Kombii

Symfonicznie

Universal Music Polska 2016-02-19
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Nie wszystko jest symfonią

Czy w nagraniach Kombii coś może jeszcze zdziwić? Otóż tak. Taką moc posiadły nowe wersje znanych, czasem zgranych do bólu hiciorów. zaprezentowane podczas koncertu 22 września 2015 roku w Arkadach Kubickiego w Warszawie. Tym bardziej, że na wydanym z tego występu krążku „Symfonicznieˮ znalazły się kawałki głównie z ostatniego okresu istnienia kapeli właśnie, zaaranżowane przez Jacka Piskorza i Pawła Dampca.

Otwierające set „Pokolenieˮ wypełnione pulsującymi smykami, w towarzystwie harfy, brzmi nostalgicznie, a przy tym nobliwie. Może nawet lepiej niż oryginał, choć ta wersja z pewnością nie nadaje się do tańca na dyskotekach. Niestety dalej nie jest już tak dobrze, bo „Pokolenieˮ to najlepszy kawałek na płycie. Może obok umieszczonego później „Awinionuˮ, które także obdarzone zostało ciekawym pomysłem aranżera. Wśród pozostałych piosenek na krążku – łącznie jest ich czternaście – na wyróżnienie zasługują jeszcze zagrane pod koniec „Jej Wspomnienieˮ i „Nasze Rendez Vousˮ. Dwa mocne punkty o solidnie spasowanych brzmieniach.

Jednak już w drugim kawałku „Jak pierwszy razˮ próba pożenienia tanecznych rytmów z ciekawym skądinąd orkiestrowym intro wypada gorzej. Smyki biją się o pierwszeństwo z nadającymi ton całości klawiszami. A wszytko przycicha nagle, gdy do akcji wkraczają gitary – solowa i basowa.

W sumie aż szkoda, że na całym krążku, proszącym się o indywidualne popisy, jest ich tak niewiele. Bowiem pojawiające się od czasu do czasu krótkie solówki Grzegorza Skawińskiego dodają wyraźnie pieprzu do miałkich czasem aranży. Przy znakomitym feelingu jego wokalu, wpasowanym w większości celnie w odmienną przecież stylistykę, on sam mógłby dla tego CD robić znaczącą różnicę.

Tymczasem taki „Śladˮ nie tylko trąci wtórnością, ale również wyraźnie rozjeżdża się harmonicznie. Zupełnie przestrzelone zostało przeszarżowane opracowanie „Black And Whiteˮ. W „Królach życiaˮ surowość oryginału opartego na sennym basie tym razem rozmywa się we wciśniętych pomiędzy jego mruczando partiach smyczkowych. Nawet solo Tkaczyka i Skawińskiego trącą tu niemrawością.

Te wszystkie utworzy wypadły by znacznie lepiej gdyby zespół ograniczył się do wersji akustycznych, bez tyle rozbuchanych, co często nietrafionych smyków. Słychać to w „Victoria Hotelˮ. Z lekka bluesowa wersja tego utworu ma swój urok. Tyle, że po co mu ta orkiestra? Dowodem niezbitym na wyższość wersji stricte akustycznych jest zaś „Kto sieje wiatrˮ. Piękny kawałek zaśpiewany przez Skawiński wyłącznie z towarzyszeniem fortepianu.

W efekcie „Symfonicznieˮ to płyta nierówna. Miała z pompą wieńczyć 40-lecie artystycznej pracy duetu Skawiński/Tkaczyk. Jednak w pompie tej niejednokroć braknie pary. Zbyt wiele jej poszło w gwizdek by móc powiedzieć, iż powstał monument godny takiej okazji. To wszak rocznica, której należy obu muzykom winszować.