George Michael

Symphonica

2014-03-18
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Kiedy dziesięć lat temu ukazała się płyta„Patience”, George Michael odgrażał się, że jest to jego ostatni album. Całe szczęście, że nie wytrwał w tym postanowieniu, bo ledwo po czterdziestce zacząć odcinać kupony od sławy takiemu artyście jak on, po prostu nie wypada. I tak od tamtej pory wydał kilka nowych singli, jubileuszową składankę, koncertowe DVD, a 18 marca w sklepach pojawi się szósty krążek zatytułowany„Symphonica”. Jak sama nazwa wskazuje znajdziemy tutaj utwory nagrane razem z orkiestrą.

Anglik o greckich korzeniach zalicza się do tej wąskiej grupy artystów, wobec których jestem bezkrytyczny. Jednak w stosunku do jego najnowszego albumu mam mieszane uczucia. Z jednej strony to wciąż jest George Michael i po raz kolejny otrzymaliśmy znakomicie wyprodukowany materiał najwyższej jakości, którego słucha się wybornie. Czuję jednak mały niedosyt. Po pierwsze składa się na niego dobór piosenek. Jeżeli mamy do czynienia z płytą symfoniczną to zazwyczaj artyści umieszczają na nich swoje największe przeboje. George zrobił zgoła inaczej i postawił na klimat i intymność - repertuar składa się niemal z wyłącznie nastrojowych kawałków (choć nie tych oczywistych). Dużo z nich pochodzi z wydanej 15 lat temu „Songs From The Last Century”. Szkoda, że artysta nie zdecydował się nieco 'zaszaleć' z repertuarem, bo wydaje mi się, że choćby „Careless Whisper”, „I Knew You Were Waiting” czy też „Faith” w symfonicznych wersjach brzmiałyby świetnie. Dziwić może również fakt, że kompozycje nie zostały specjalnie przearanżowane pod kątem udziału orkiestry. Wszystkie te utwory brzmią tak jak na albumach studyjnych. Gdyby jeszcze chociaż pozwolono muzykom podkreślić swoją obecność, to być może całość nabrałaby świeżości, a słuchacz miałby poczucie, że faktycznie obcuje z jakąś nowością. A tak orkiestra ma swoje przysłowiowe 'pięć minut' jedynie w big-bandowych „Brother Can You Spare A Dime?” i „My Baby Just Cares For Me”, jak również wybija się na pierwszy plan w „Cowboys And Angels”. Poza tym zawsze stanowi tło dla wokalisty. Skutkiem tego ja odnoszę wrażenie, że nie jest to płyta symfoniczna, tylko zwykła 'koncertówka' z piosenkami 'dla duszy' lub 'dla miłości' - stosując podział znany odpowiednio z „Ladies And Gentelmen” oraz„Twenty Five”. 

Dla mnie jako fana Michaela „Symphonica” jest tylko i wyłącznie zbiorem swingujących i jazzujących ballad. JeĹźeli sam artysta chciał dzięki tej płycie wkroczyć na salony muzyki dla bardziej wymagających odbiorcĂłw – zwolennikĂłw muzyki orkiestrowej, to myślę, Ĺźe mu się to nie uda. A szkoda, bo w jego utworach tkwi niesamowity potencjał, ktĂłry przy odpowiednich aranĹźacjach poruszyłby kaĹźdego słuchacza.Â