Dollz

Taa...

MJM Music PL 2014-10-27
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Po trzech latach kołatania się Dollz (jeszcze niedawno Dolls Insane) po różnych talent-show przyszedł czas na debiutancką EPkę. Znalazło się na niej pięć kawałków, w tym dwa od pewnego czasu pieszczone przez kapelę w rożnych wersjach.

Często podkreśla się, że wokalistka Dollz Paulina Kut jest postacią oryginalną i nietuzinkową. I faktycznie, swym śpiewem łamie stereotyp mrocznego głosu, jaki powinien, wręcz z urzędu, towarzyszyć chłodnym gitarowym rytmom. Słychać to już w numerze jeden z „Taa...”, znanych już wcześniej „Torach”. Spisany jako litania pytań tekst, poparty przestrzennie brzmiącym instrumentarium, ma najbardziej przebojowy charakter na całej płytce. 

Nieco inaczej Dollz pogrywają już w drugim „Czy ktokolwiek”. Tutaj Kut przeszarżowała z głosowymi fanaberiami, gubiąc spójność brzmienia. Nawet wyraźny surrealizm słów i wyraźnie gęstniejący podkład nie usprawiedliwia takiego nadużycia stylizacji.

Akustyczne „Anioły” to kolejny wokalny balans na bardzo cienkiej linie. W „Taa...” przeradza się on w pewność - to nie eksperyment! To przyjęta maniera! Intryguje ona oryginalnością tyle samo, co drażni gwałtownymi przeskokami dynamiki i harmonii.

Na finał wybrano kawałek najbardziej znany w dorobku grupy „Bile Bur Gorne”. Spopularyzowała go czołówka programu z anteny TTV „Kossakowski. Szósty Zmysł”, w którego podkładzie rozbrzmiewa. To obok „Torów” najbardziej dopracowany i wyrazisty utwór z tego zbiorku. W tchnący mrokiem i tajemnicą klimat jękliwo-zgrzytliwy, abstrakcyjny szept Kut wpasowuje się doskonale. Współtworzy przejmujący nastrój, który pozostawia lekki niepokój. Również niepokój przed tym, co dalej.

W kwestii stylu, najbardziej poszukującym członkiem Dollz, jest niewątpliwie Kut. Również ona jest najbardziej charakterystycznym elementem brzmienia zespołu. Jej mruczenie czasem uwodzi, by zaraz potem wciąć się ostrym nożem w ucho, które zaczyna natychmiast szukać jakiejś innej bezpiecznej dźwiękowej przystani. Starcza tego wszystkiego na właśnie taki intrygujący (i krótki) debiut, ale trudno przewidzieć, co z niego może wyrosnąć.