Niestety - tak jak przypuszczaĹem - saga wydawnicza z Frankie Goes To Hollywood trwa w najlepsze. Dlaczego niestety? Otóş po kilku wartoĹciowych pĹytach jak choÄby reedycje dwĂłch genialnych albumĂłw angielskiej grupy (âWelcome To The Pleasuredomeâ,âLiverpoolâ), otrzymujemy kolejnÄ kompilacjÄ przebojĂłw, znacznie gorszÄ od poprzedniej (âFrankie Say Greatestâ z 2009 roku). Wszystko to wyglÄ da jedynie na 'Ĺźerowanie' na popularnoĹci jednej z najwiÄkszych kapel lat 80-tych.Â
Podobnie jak na poprzedniej 'skĹadance' mamy dwa krÄ Ĺźki. Pierwszy z nich to 13 najwiÄkszych przebojĂłw liverpoolczykĂłw. OczywiĹcie sÄ tutaj nieĹmiertelne: âRelaxâ,âThe Power Of Loveâ, âWar!â, âTwo Tribesâ czy âRage Hardâ. CaĹe szczÄĹcie, Ĺźe nie zabrakĹo tutaj miejsca dla Ĺwietnego coveru âFerry Cross The Merseyâ z dorobku Gerry And The Pacemakers. Zasadniczo co do zawartoĹci tej skĹadankiâ nie ma siÄ co przyczepiÄ.Â
Bonusowy dysk zawiera piÄÄ remiksĂłw. O ile w przypadku âFrankie Say Greatestâ tego rodzaju nagraĹ byĹo wiÄcej i byĹy one bardziej wyszukane, tutaj trudno doszukaÄ siÄ jakichĹ nowoĹci, bo trudno Ĺźeby za takÄ
uznaÄ âRage Hardâ w wersji z trzema plusami i jednÄ
gwiazdkÄ
.Â
NajwiÄkszy pozytyw tego 'debeĹciaka' jaki widzÄ to fakt, Ĺźe Frankie Goes To Hollywood wciÄ
Ĺź jest obecne na sklepowych pĂłĹkach. MoĹźe siÄ zdarzyÄ, Ĺźe zupeĹnie przypadkowo natknie siÄ na tÄ
grupÄ jakiĹ nowy sĹuchacz. Poza tym trzeba przyznaÄ, Ĺźe ten album prezentuje siÄ doĹÄ efektownie â jest wydany w formie digipacka. Do tego w Ĺrodku znajdziemy maĹy plakat Holly'ego Johnsona i jego kolegĂłw.
Za dobĂłr piosenek naleĹźaĹoby daÄ "The Best Ofâ ocenÄ piÄÄ. To zresztÄ
nie jest trudne w przypadku zespoĹu, ktĂłry nagraĹ jedynie dwie pĹyty. Za to, Ĺźe jest to tylko kolejna prĂłba zarobienia na fanach naleĹźy jednak postawiÄ 'paĹÄ z wykrzyknikiem'. Ĺrednio wychodzi 'trĂłjka'. Jak na Frankie Goes To Hollywood to zdecydowanie za maĹo. Szkoda.Â
 Â