Nie minÄĹo jeszcze pĂłĹtorej roku od ukazania siÄ poprzedniej pĹyty â118â, a na rynek trafiĹ juĹź kolejny album biaĹostockiego zespoĹu Cochise. Nowy materiaĹ â zatytuĹowany âSun Also Rises For Unicornsâ â nie przynosi wiÄkszych zmian stylistycznych, jednakĹźe nie jest teĹź kopiÄ poprzednich wydawnictw.
PĹyta zostaĹa zarejestrowana jesieniÄ w studiu âRolling Tapesâ, a wokale byĹy dogrywane w biaĹostockiej âNagrywatorniiâ. Sam zespóŠâ co jest niejako standardem w takich sytuacjach â zachwala materiaĹ i widzi w nim dowĂłd swojego rozwoju. âMamy nadziejÄ, Ĺźe ta pĹyta to krok do przodu i naturalny rozwĂłj zespoĹu. Zawiera zarĂłwno mocne, szybkie utwory, jak i lĹźejsze, bardziej Ĺagodne piosenki. Ich wspĂłlnym mianownikiem jest Cochiseâ â mĂłwiĹ Wojtek Napora, gitarzysta grupy. Ale czy tak jest rzeczywiĹcie?
Na pĹycie mamy garaĹźowo-gitarowe granie w style Pearl Jam, Mother Love Bone czy Mudhoney. NiektĂłre fragmenty mogÄ kojarzyÄ siÄ teĹź z Black Sabbath. WciÄ Ĺź jest to wiÄc miks rocka o amerykaĹskich inspiracjach i korzeniach z grungeâm â czyli coĹ, do czego zespóŠprzyzwyczaiĹ nas na trzech poprzednich wydawnictwach. SÄ teĹź jednak róşnice â w muzyce jest wiÄcej mrocznych momentĂłw, niĹź miaĹo to miejsce na wczeĹniejszych krÄ Ĺźkach, a brzmienie jest bardziej surowe.Â
Numery na pĹycie sÄ doĹÄ zróşnicowane, co z jednej strony nie wywoĹuje u sĹuchacza znuĹźenia, ale jednoczeĹnie sprawia wraĹźenie, Ĺźe zespóŠnie jest do koĹca zdecydowany, w ktĂłrÄ muzycznÄ stronÄ ma podÄ ĹźaÄ. MoĹźna chyba zakĹadaÄ, Ĺźe w przyszĹoĹci muzyka Cochise nie ulegnie radykalnym zmianom i wciÄ Ĺź bÄdzie to zgrabne poĹÄ czenie wspĂłĹczesnego grania z trendami z lat 90-tych.
Na albumie nie ma zbyt wielu Ĺatwych, wpadajÄ cych w ucho utworĂłw. Jest to po prostu solidna rockowa pĹyta, ale bez kandydatĂłw na hity, ktĂłre na dĹuĹźej pozostanÄ w pamiÄci. Na pewno sÄ tu wyróşniajÄ ce siÄ numery, np.: zawierajÄ cy bluesowe elementy âBlack Summerâ, âzeppelinowyâ âMonsterâ czy - mogÄ cy siÄ kojarzyÄ z pustynnymi klimatami w stylu Kyuss i Queens Of The Stone Age â âI Donât Careâ, ale nie zakĹadam, Ĺźe bÄdÄ one zbyt czÄsto goĹciĹy na playlistach rozgĹoĹni radiowych.
PĹyty ogĂłlnie sĹucha siÄ doĹÄ przyjemnie, ale nie ma tu raczej tak spektakularnych momentĂłw, ktĂłre pozwoliĹy by zapisaÄ siÄ temu albumowi zĹotymi zgĹoskami w kanonie takiego grania.