Therion w warszawskiej Progresji

  • 29 January, 2016
  • Piotr Sagańki

Szwedzki Therion jest chyba jedynym zespołem z szeroko pojętego gatunku Metalu Symfonicznego, który w mojej ocenie zasługuje na uwagę. Tak, tak, już słyszę krzyki z obozu fanów takich perełek jak Nightwish czy Within Temptation, ale to tylko moja subiektywna ocena.

Therion poznałem dość dawno, bo za czasów przełomowego albumu Theli wydanego w 1996 roku. To właśnie na tym krążku zespół pozostawił w tyle swoje deathmetalowe korzenie i nagrał jeden ze swoich największych hitów „To Mega Therion”, który stał się swoistym hymnem grupy.

Tegoroczna trasa Therion zatytułowana „The Best of Tour 2016 obejmowała 19 europejskich miast w tym 3 polskie – Warszawę, Kraków i Gdańsk. Jeśli chodzi o Warszawę to Szwedzi pojawili się na głównej scenie warszawskiej Progresji. Razem z grupą, w roli supportu wystąpił nowy projekt, którego głównym pomysłodawcą był nie kto inny jak Christofer Johnsson. Zespół określany jako grający psychodelicznego rocka w moim przekonaniu ma niewiele wspólnego z tym gatunkiem – no może poza fuzzującym basem, który brzmiał bardzo dobrze. Całość jednak bez szału, kilka ciekawych riffów, kobiecy wokal i tyle – trochę jakby osadzić Therion w latach 70 tych.

W końcu przyszedł czas na danie główne wieczoru. Warto podkreślić, że na warszawski koncert sprzedało się najwięcej biletów na całej trasie. Brzmi fajnie, prawda? Prawda, tylko niestety sala Progresji była wypełniona mniej więcej w połowie. Na szczęście to nie zniechęciło zespołu do zagrania bardzo dobrego koncertu, który rozpoczął się od trzech utworów ze świetnej pyty „Secret of the Runes” – kolejno zagrali „Ginnungagap”, „Schwarzalbenheim” oraz „Nifelheim”.

Podczas koncertu Therion zaprezentował wiele klasyków takich jak „Invocation of Naamah”, „The Rise of Sodom and Gomorrach” czy zagrany na sam koniec kultowy „To Mega Therion”. Oprócz pozycji obowiązkowych zespół zaprezentował wcześniej niegrane „Melek Tauls” czy „Black Fairy”. 

Ciekawą pozycją w setliście był utwór „Mon Amour, Mon Ami” – cover Marie Laforet zaśpiewany i właściwie odegrany jak prawdziwa opera wspólnie z Mari Paul z Luciferian Light Orchestra.

Christofer Johnsson, główny założyciel zespołu, architekt, podczas koncertu był jak by na drugim planie, prym wiedli wokalista Thomas Vikstrom z córką Linneą. Johnsson przemówił do publiczności tylko dwa razy z czego jeden był wymuszony sytuacją i niewłaściwym zachowaniem jednego z „fanów” który po prostu był pijany. Na koniec koncertu przed „To Mega Therion” Christofer złożył podziękowania polskim fanom i zapewnił, że są najlepszymi na świecie.

To był bardzo dobry koncert zespołu. Liczę na to, że wrócą do nas z nowym albumem, który nie będzie kontynuacją „Les Fleurs du Mal” – wtajemniczeni wiedzą dlaczego :)


Therion w warszawskiej Progresji" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia