ĹamiÄ c cienkie Ĺciany
Trzeci krÄ Ĺźek Balthazara âThin Wallsâ to nastÄpny krok w organicznym rozwoju grupy. Belgowie musieli zmierzyÄ siÄ z pozytywnÄ famÄ poprzedniego albumu âRatsËŽ, ktĂłry trzy lata temu zyskaĹ im spore grono sympatykĂłw. CiÄĹźar nie do koĹca udĹşwignÄli, choÄ zaserwowali ciekawy zestaw swych chĹodnych brzmieĹ.
O tym, Ĺźe Balthazar chce wpisaÄ siÄ w okreĹlony nurt, nie pozostajÄ c jednoczenie w jego okowach, ĹwiadczÄ juĹź pierwsze nagrania. Z lekka transowe otwarcie (âDecencyËŽ) oraz intro do âThen WhatËŽ z charakterystycznie wspĂłĹbrmiacym bassem i klawiszami zapewne nie przypadkiem kojarzÄ siÄ z Joy Division. Baltrhazar zmierza jednak ku formom nowszym. WyrastajÄ ce w nurcie zimnej fali kawaĹki nawiÄ zujÄ do wszystkich znanych trendĂłw ostatnich dziesiÄciu lat, a moĹźe i dawniejszych? NiezĹÄ zagadkÄ dla poszukiwaczy inspiracji stanowi âNightclubËŽ. SpĂłr nie Ĺatwo bÄdzie tutaj rozstrzygnÄ Ä, bo zawiera on wĹaĹciwie dla kaĹźdego coĹ miĹego.
Ambientowy chill out, najmniej od strony muzycznej proponuje âBunkerËŽ. Z kolei lajtowe âWait Any LongerËŽ to wycieczka w stronÄ britpopou, ale bliĹźszego oldskulowi i The Beatles. JeĹli, zgodnie z zapowiedziÄ zespoĹu kolejne utwory na pĹycie majÄ rodziÄ w gĹowach sĹuchaczy obrazy âDirty LoveËŽ przywodzi na myĹl postpunka zatrudnionego w kabarecie (Marc Almond?).
Niespieszne tempo pĹyty przeczy âwariackim papieromËŽ na jej nagranie (podczas trasy koncertowej). DziÄki niemu Belgowie imponujÄ samoĹwiadomoĹciÄ . SypiÄ peĹnymi garĹciami dobrze rozpoznawalnych brzmieĹ, a jednoczeĹnie wymykajÄ siÄ schematom. Jednak to wĹaĹnie róşnorodnoĹÄ staje siÄ pod koniec, gdzieĹ na etapie czwartego od koĹca i ciÄ gnÄ cego siÄ na âLast callËŽ, nieco mÄczÄ ca. A moĹźe to kwestia nadmiernie zmanierowanego wokalu Maartena Devoldere? Na szczÄĹcie po kolejnych zagryzkach do kotleta (âI Looked For YouËŽ i âSo EasyËŽ), w finale (âTrue LoveËŽ) znĂłw dostajemy odrobinÄ teatralnej melancholii.
Nad âThin WallsËŽ paradoksalnie pokrÄcÄ nosem fani dwĂłch poprzednich krÄ ĹźkĂłw Balthazara. Ten trzeci trzyma poziom, ale nie speĹnia stawianych prze nim wyzwaĹ. Trudno nazwaÄ go weselszym czy bardziej rozrywkowym. Bardziej pasowaĹoby do niego okreĹlenia eklektyczny i podniosĹy.
Natomiast tym, ktĂłrzy BelgĂłw jeszcze go nie poznali, pĹyta ta pokazuje, Ĺźe muzycznej wyobraĹşni kapeli nie brakuje. Przez wiÄkszoĹÄ czasu naprawdÄ czarujÄ i uwodzÄ bogatÄ instrumentacjÄ i niekonwencjonalnymi zagraniami. ChoÄ z czystym sercem ich nowy krÄ Ĺźek poleciÄ trzeba zdecydowanie bardziej tym, ktĂłrzy nawet w upalne sĹoneczne dni lgnÄ raczej do cienia.