Armia

Toń

Metal Mind Productions 2015-10-16
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Trąby apokalipsy

Pierwszy od sześciu lat nowy materiał Armii nie przynosi wielkich zaskoczeń, a raczej powrót do wyczekiwanej stabilizacji. Słychać znów jasno, że to... Armia właśnie. Niemniej jednak zespół i jego brzmienie nieustannie ewoluują. „Toń” to ponownie dziesięć kawałków o ciężkim, przestrzennym brzmieniu, nasyconych silnie duchowymi kontekstami. Pozostawiają one wszak także chwile na refleksję.

Po flirtach z różnymi muzycznymi stylami na „Toni” Armii najbliżej do industrialu. Ten „mezalians” pomiędzy metalem, postpunkiem i hardkorem a elektroniką i klasyką, wobec Budzego i spółki jest bardzo powolny. Poddaje się przetworzeniom niczym plastelina.
Oczywiście najpierw trzeba przebrnąć przez falę dźwięków atakujących już od początkowego „Cudu”. Jednak po kilkukrotnym przesłuchaniu wyłania się z „Toni” interesująca, symboliczna, a zarazem mroczna wizja świata.

Nikogo nie zaskoczą pewnie, pojawiające się w niej niespodziewane zmiany rytmu, tempa czy harmonii. Zdumieją natomiast wręcz ambientowe intro („Cudzy grzech”) i outro („Ukamienowanie”) w niektórych kawałkach.

„Toń” niesie ze sobą nie tylko ciężar gitar i perkusji. Niesie także apokaliptyczny ogląd świata. Teksty Budzyńskiego, coraz oszczędniejsze w słowach, stają się bardziej otwarte na interpretacje. Tworzą jednak wraz z muzyką poczucie nieustannego zagrożenia. Przynaglenie do buntu przeciwko życiu utaplanemu w konformiźmie. Na tym tle dudniąca z nową mocą waltornia, niczym trąby Sądu Ostatecznego, nie powinna nikogo dziwić.


Dopiero utwór ostatni, „Tam gdzie kończy się kraj”, przynosi pewne wyciszenie. Jego melodia jest wszak równie niepokojąca jak towarzyszące mu recytatywy. Zanurzenie w „Toni” nie przynosi w ostateczności ukojenia. Ale może to nie o to chodzi? Może to bardziej alternatywne wezwanie skierowane do upadającej cywilizacji Zachodu: toń, jeśli chcesz?

Dwunasty studyjny krążek Armii to tak czy owak wciąż spora dawka pałeru. Z mniejszym ładunkiem wokalu, a większą różnorodnością muzyczną. Ich styl zawsze trudno było jasno zdefiniować, uchwycić w jakieś konkretne ramy. „Toń” tego zadani nie ułatwi. Być może dlatego właśnie tą muzyką przez niecałe pięćdziesiąt minut krążka tak trudno się znudzić.